Bez kategorii


Podziel się

Dowiedz się więcej o akcji

Czytaj

Bartek dał innym życie

 

Bartosz miał 27 lat, gdy zmarł. Został dawcą, pomógł kilku osobom. Po kilku latach okazało się, że nowej nerki potrzebuje jego tata.

Przeczytaj także: Rozmowa o wątrobie.

Bartek Kołodziejczyk zmarł nagle, Nikt się tego nie spodziewał. Po miłym, spokojnym dniu, Bartosz nagle stracił przytomność. Kamil (brat Bartosza) i Jana (jego narzeczona) próbowali go ratować, długo prowadząc resustytację. Ratownicy medyczni walczyli ponad godzinę… bez efektu. Bartosz trafił do szpitala. Rodzina otrzymała straszną diagnozę: pękł tętniak. Wylew był rozległy… . Po kilku dniach walki o życie młodego mężczyzny, lekarz zaprosił jego bliskich na najtrudniejszą rozmowę. Powiedział, że już nic nie można zrobić. Bliscy 27-latka usłyszeli od lekarzy pytanie: “Jaka była wola syna co do pobrania jego narządów w razie nagłej śmierci?”. – Rozmawialiśmy w domu o tym, więc wiedzieliśmy, że Bartosz chciałby tego — mówi Cezary Kołodziejczyk, tata zmarłego.

Zespoły transplantacyjne pobrały od Bartka wątrobę, trzustkę, rogówki. Tata Bartosza przypomina, że w Polsce nie wolno bliskim dawcy udostępniać danych osób, do których trafiły narządy. – Ważne, że jakaś część naszego syna nadal żyje, w innych ludziach — mówi pan Cezary.

Bartek, podobnie jak jego tata, cierpiał na wielotorbielowatość nerek, wrodzoną chorobę genetyczną, która nie dawała żadnych objawów. Nikt nie spodziewał się, że dojedzie do takiej tragedii.

Bartek miał wielu przyjaciół

Jaki był Bartosz? Bardzo mądry, aktywny, pełen pasji. Dorabiał sobie m.in. jako instruktor narciarski w Czechach, w Szpindlerowym Młynie. Wyjechał na studia do Norwegii, do Tromso, gdzie poznał Janę, Czeszkę, z która się związał. Przeprowadzili się do Pragi. Tam świetnie opanował język czeski. Potrafił dążyć do celu, trudności go nie zrażały.

“Bartek – młoda osoba z piękną, wesołą duszą. Ciekawy ludzi, ich losów i reakcji. Pogodny wybaczający, starający się zrozumieć, nie oceniać, ale wspierać i pomagać. Doceniający starania i sukcesy innych. Zainteresowany! Nie obojętny. Z dystansem do siebie. Miewał zawziętości, szczególnie w młodszym wieku, które z maniakalnym uporem doprowadzał do końca. Był człowiekiem prześladowanym przez pecha zwanego ”zezowate szczęście”, co oprócz współczucia z powodu bólu fizycznego lub innych niedogodności spowodowanych pechem, wywoływało u bliskich mu ludzi salwy śmiechu. Godził się z tym z godnością i również się śmiał. Zawsze był uczynny i oddany sprawie. Taka 2 metry… wielka, chuda, „szara eminencja” o wielkim sercu i pełnym uśmiechu. Tak Go pamiętamy.” – piszą o nim Dorota i Maciek.

Stowarzyszenie “Wiatr w Żagle” im. Bartosza Kołodziejczyka, to dzieło grupy przyjaciół, którzy z Bartkiem spędzali czas, żeglując. – Wzięło sobie za cel rozpowszechnianie żeglarstwa, jako sposobu na osiągnięcie jak najwyższych kompetencji również w codziennym życiu. Staramy się przekuć żeglarskie ponadczasowe wartości: braterstwa, polegania na drugiej osobie, wzajemnej pomocy, umiejętność szybkiego reagowania, sztuki przewidywania (która w zmaganiach z wodą i wiatrem pozostaje tak nieodzowna), na radzenie sobie z codziennymi trudnościami, kłopotami, ale i radościami, które życie dostarcza nam każdego dnia — czytamy na stronie stowarzyszenia.

Tata Bartka stał się biorcą

Pan Cezary opowiada, że kilka lat po śmierci Bartosza okazało się, że choroba nerek rozwinęła się i będzie potrzebował transplantacji, a do tego czasu prawdopodobnie dializ. Dr Dorota Lewandowska, nefrolożka i transplantolożka, skierowała go do różnych specjalistów, m.in. do kardiologa, okulisty i laryngologa. Lekarze, przed zakwalifikowaniem do transplantacji, muszą wykluczyć wszystkie przeciwskazania. Zdecydowano o wpisaniu pana Cezarego na listę oczekujących na nerkę.

Dwa miesiące później, w środku nocy, zadzwonił telefon pana Cezarego. – Okazało się, że jest dawca. Pani koordynatorka kazała nam ochłonąć, powiedziała, że zadzwoni znowu za 10-15 minut — wspomina pan Cezary. Był już wtedy przygotowywany do dializ, ale jeszcze nie miał żadnego zabiegu.

Okazało się, że był czwarty w kolejce. Jeden potencjalny biorca wyjechał za granicę, kolejny nie odebrał telefonu, a ktoś inny był akurat chory. – To było w 2019 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Wszystko się udało, wigilię spędziłem w domu — opowiada mężczyzna.

Pan Cezary chce się zaangażować w promowanie transplantologii. – Myślę, że powinniśmy się zwracać do młodych ludzi, rozmawiać o tym z nimi, uświadamiać ich — mówi.

Przyjaciele z ostatniej pracy Bartosza w Pradze zdecydowali o zasadzeniu drzewa, upamiętniając jego postać. Pod ozdobną wierzbą znajduje się kamień, a na nim krótka adnotacja: “Bartosz Cezary Kołodziejczyk an inspiring man….”.

Zdjęcia: Archiwum rodzinne


Bieg po Nowe Życie

Czytaj więcej...
Partnerzy