Wybitni specjaliści rozmawiali o transplantologii
17. „Biegowi po Nowe Życie” towarzyszyła debata o polskiej transplantologii, o obecnej sytuacji i nadziejach na przyszłość.
Debata w Oranżerii Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie podzielona została na pięć bardzo interesujących bloków.
Praca koordynatorów
Pierwszy poświęcony był roli koordynatorów transplantacyjnych. Uczestnikami tego bloku byli dr n. med. Anna Pszenny, krajowy koordynator z „Poltransplantu”, dr n. o zdr. Aleksandra Tomaszek, regionalny koordynator transplantacyjny z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej UCK WUM, Krzysztof Zając, koordynator transplantacyjny z Kliniki Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby UKC WUM oraz Bogumiła Król, koordynator transplantacyjny ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu.
Dr Pszenny wyjaśniała, że koordynatorzy transplantacyjni to osoby, na których spoczywa organizacja całego procesu od momentu zidentyfikowania dawcy do wykonania przeszczepienia.
Krzysztof Zając przypominał, że w Polsce obowiązuje zgoda domniemana. Jeśli nie zgłosiliśmy za życia sprzeciwu, to po śmierci lekarze mogą pobrać od nas narządy do przeszczepienia. Taki sprzeciw zgłasza się do centralnego rejestru sprzeciwów. Rozmawiając z bliskimi osoby, u której stwierdzono śmierć mózgu, lekarze nie pytają ich o zgodę na pobranie narządów, tylko o to, jaka była wola zmarłego.
Bogumiła Król opowiadała o tym, że każdy koordynator pracujący w ośrodku transplantacyjnym musi wiedzieć m.in., jakie grupy krwi mają biorcy, jaka jest ich waga, wymiary klatki piersiowej – dobierając narząd do dawcy pod uwagę bierze się wiele różnych parametrów. Dr Tomaszek, która zajmuje się koordynacją transplantacji nerek od żywych dawców opowiadała o specyfice swojej pracy. – Potencjalny dawca musi być osobą zdrową, lekarze muszą mieć pewność, że pobranie nerki nie wpłynie na niego niekorzystnie – mówiła.
Właśnie zwiększenie liczby przeszczepień od żywych dawców to jedno z wyzwań, przed którym stoi polska transplantologia, na razie takie transplantacje nie przekraczają 5 proc. wszystkich przeszczepień, to o wiele za mało. Kolejne wyzwanie to transplantacje wielonarządowe, np. przeszczepienie wątroby i płuc u osób chorych na mukowiscydozę. – Przyszłością transplantologii są także retransplantacje narządów. Mamy młodych pacjentów, 50- latków, 60-latków, którzy 20-30 lat temu przeszli transplantacje serca, a po latach przeszczepiony narząd stal się niewydolny. Kolejna transplantacja może uratować im życie – mówiła Bogumiła Król.
Żywi dawcy
Drugi panel w całości poświęcony był żywemu dawstwu żywego. Naszymi gośćmi byli prof. dr hab. n. med. Roman Danielewicz, specjalista chirurgii ogólnej, transplantologii klinicznej, zdrowia publicznego z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej UCK WUM, prezes Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego, Magdalena Kramska, naczelnik wydziału transplantologii w Ministerstwie Zdrowia, dr hab. med. Jarosław Czerwiński zastępca dyrektora „Poltransplantu” ds. medycznych oraz Eugeniusz Karmiłowicz, pacjent po transplantacji nerki.
Prof. Danielewicz mówił, że są kraje, w których nawet kilkadziesiąt procent transplantacji nerek to przeszczepienia od żywych dawców, kraje te potrafiły zbudować zarówno społeczną akceptację jak i system wspierający zarówno potencjalnych biorców jak i osoby chcące im pomóc. O możliwości przeszczepienia nerki od żywego dawcy chory powinien się dowiadywać, niż jeszcze rozpocznie hemodializy. Nie każdy biorca najdzie dawcę wśród bliskich, ale w każdym przypadku należy spróbować. Brakuje informacji ze strony nefrologów i pracowników stacji dializ. Tymczasem 50 proc. dializowanych nie przeżywa 5 lat, a ponad 90 proc. biorców nerek od żywych dawców te 5 lat przeżywa.
Eugeniusz Karmiłowicz opowiadał o tym, że chorobę nerek zdiagnozowano u niego przypadkowo, podczas USG, 20 lat temu. Okazało się, że cierpi na wielotorbielowatość nerek, z czasem doszło do ich niewydolności. Konieczna okazała się transplantacja, nerkę podarował mu brat. – Obaj żyjemy normalnie – opowiadał.
Przyznawał, że największym problemem dla niego był strach, że może zaszkodzić bratu. Dał się przekonać lekarzom, wykonano u niego przeszczepienie wyprzedzające, uniknął dializ.
Magdalena Kramska mówiła, że ministerstwo szuka optymalnych rozwiązań, liczono na to, że w tym roku będą już efekty, niestety, pokrzyżowała to epidemia. W ciągu ostatnich lat udało się np. stworzyć stanowiska koordynatorów żywego dawstwa.
Dr Czerwińki przypominał, że przepisy pozwalają na oddanie nerki przez rodzeństwo, rodziców, dzieci, małżonków oraz na oddanie nerki przysposobionemu dziecka przez rodziców adopcyjnych. Jeśli zachodzą szczególne względy osobiste, to nerkę może podarować także kolega z akademika, sąsiad czy członek tej samej wspólnoty religijnej, wtedy jednak musi być zgoda komisji etycznej oraz sądu.
Ośrodek idealny
Trzeci panel poświęcony był wizji idealnego ośrodka transplantacyjnego. Gośćmi byli dyrektor Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku Jakub Kraszewski, prof. dr hab. n. med. Mariusz Kuśmierczyk, kierownik Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii w Narodowym Instytucie Kardiologii w Warszawie, przewodniczący Krajowej Rady Transplantacyjnej oraz dr hab. n. med. Piotr Domagała z Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dyrektor Kraszewski mówił, że transplantologia to nie jest dziedzina medycyny dla tych, którzy chcą mieć szybki efekt. – Gdy zaczynałem pracę w ośrodku, wykonywaliśmy kilkadziesiąt transplantacji nerek od zmarłych dawców rocznie, teraz wykonujemy ich ponad sto, w tym przeszczepienia krzyżowe i łańcuchowe – mówił. W UCK obecnie przeszczepia się wszystkie narządy. – Źródłem sukcesów jest praca zapaleńców – przekonywał.
Prof. Kuśmierczyk opowiadał o wielonarządowych transplantacjach, np. wątroby i serca, gdzie na sali operacyjnej pracuje liczący ponad 20 osób zespół. Profesor mówił, że około 25. proc. osób czekających na przeszczepienie serca umiera, że praktycznie osoba z planowej listy do transplantacji nie ma szansy na nowe serce, na pilnej czeka codziennie kilkadziesiąt osób.
W NIK powstaje oddział mechanicznego wspomagania serca i transplantologii, w przypadku niektórych biorców tylko podłączenie do specjalnych urządzeń umożliwia doczekanie do transplantacji. Konieczna jest zmiana wyceny procedur transplantacyjnych, przeszczepienie serca jest obecnie wyceniane na 150 tys. zł, tymczasem urządzenie, które pozwala na przedłużenie żywotności pobranego serca to dla jednego pacjenta koszt ok. 250 tys. zł.
Piotr Domagała przypominał, że transplantologia to praca zespołowa, to nie jest teatr jednego aktora. – To praca kilkunastu, albo i kilkudziesięciu osób – mówił.
Wyzwania polskiej transplantologii
Uczestnikami czwartego panelu byli wiceminister zdrowia Sławomir Gadomski, dr hab. n. med. Marek Myślak, prof. nadzw. spec. chorób wewnętrznych nefrologii i transplantologii klinicznej, ordynator oddziału nefrologii i transplantacji nerek, stacji dializ w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Szczecinie. Filip Szeremeta, lekarz anestezjolog i koordynator transplantacyjny ze Szpitala Śląskiego w Cieszynie oraz Tomasz Samborski, pacjent po transplantacji nerki.
Dr Myślak przypominał, że mamy ogromne różnice – są takie oddziały intensywnej terapii, na których w ciągu roku nie było ani jednego pobrania narządów. Mamy pod tym względem bardzo dużo do zrobienia. Tymczasem np. leczenie nerkozastępcze jest bardzo kosztowne, transplantacja nerki tylko w pierwszym etapie jest droższa, potem jest tańsza, nie mówiąc już o znacznie komforcie życia pacjenta. Specjalista przekonywał, że bardzo pomogłoby utworzenie stanowisk koordynatorów biorców – osób, które poprowadziłyby chorych aż do momentu wpisania ich na listę do przeszczepienia.
Filip Szeremeta mówił, że Szpital Śląski zgłasza 10-13 potencjalnych dawców rocznie, udaje się pobrać 20-30 do nawet narządów rocznie. Zdaniem lekarza zbyt mała uwaga kierowana jest w stronę takich ośrodków, jak cieszyński, w którym identyfikuje się dawców.
Samborski opowiadał o problemach pacjentów z mniejszych ośrodków ze zrobieniem badań niezbędnych do zakwalifikowania do transplantacji. Zdarza się, że muszą je robić na własny koszt.
Wiceminister Gadomski mówił, że na pewno nie można wyjść z debaty z obrazem katastrofy polskiej transplantologii. – Możemy być dumni, mamy świetnych lekarzy, którzy wykonują często unikatowe procedury – mówił. Zapowiedział, że ministerstwo będzie promowało te ośrodki, które zgłaszają dawców i są aktywne.
Wsparcie znanych osób
Do piątego panelu zaproszone zostały znane osoby wspierające „Bieg po Nowe Życie”. Aktorka Olga Kalicka opowiadała, że jej tata jest po transplantacji szpiku. Miał szczęście, bo ma sześcioro rodzeństwa, okazało się, że dawcą dla niego może zostać jeden z braci. Aktor Jacek Kopczyński przekonywał, że misją znanych ludzi jest „nieść kaganek oświaty”, nie tylko na scenie. Sam podpisał świadectwo woli i poinformował rodzinę o swojej woli oddania narządów do transplantacji po śmierci.
Rafał Zawierucha, aktor, który zagrał w głośnym filmie “Bogowie” wspominał, jak pozytywnie zaskoczyła go energia osób po przeszczepieniach, gdy pierwszy raz przyjechał na „Bieg po Nowe Życie”. Wreszcie ambasador wydarzenia, Przemysław Saleta wspominał, jak przed laty oddał nerkę swojej córce. – Zobaczyłem problemy transplantologii od środka i stwierdziłem, że muszę zrobić coś, co odczaruje ten temat – mówił