Żona odda mężowi nerkę
Klinika Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej w Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus w Warszawie przygotowuje do przeszczepienia rodzinnego parę sympatycznych optymistów: Izabelę i Marka.
Wypadek Marka
10 lat temu Marek miał bardzo poważny wypadek samochodowy. Auto prowadził jego tata, który zasłabł za kierownicą, doszło do tragedii. Tata Marka zaginął, mężczyzna przeżył, ze złamanym kręgosłupem został przetransportowany karetką do szpitala.
Gdyby od razu poddano go specjalistycznemu leczeniu, być może jego losy potoczyłyby się inaczej. Niestety, odłamki połamanego kręgosłupa uszkodziły rdzeń kręgowy. Marek od piersi w dół jest sparaliżowany. Na szczęście ma sprawne ręce. Spędził wiele miesięcy w szpitalu walcząc o zdrowie i życie. Tam poznała go Izabela, położna i pielęgniarka, wykładowczyni Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Koninie związana z prężnie działającą na rzecz osób niepełnosprawnych Fundacją Podaj Dalej.
– W zasadzie to była miłość od pierwszego wejrzenia – śmieje się Izabela. W czerwcu będą obchodzili piątą rocznicę ślubu. Izabela nigdy nie żałowała swojej decyzji. Mówi, że nie wyobraża sobie życia bez Marka, który nie dość , że dzielnie walczy z chorobą, to jeszcze zajmuje się domem, sprząta, gotuje.
Życie na dializach
Marek walczył długo z poważnymi odleżynami, jego organizm zaatakowała sepsa. Ma współistniejące choroby, m.in. tarczycy oraz niedoczynność kory nadnerczy, ma też zaburzenia krzepnięcia krwi. Zaczął tracić z moczem ogromne ilości białka, lekarze zdecydowali, że by ratować mu życie, muszą usunąć jego nerki. Usunęli jedną, nim zdążyli zrobić to z drugą, sama przestała działać.
Konieczne stały się dializy. – Mieszkamy w małej miejscowości Pyzdry, w Wielkopolsce, Marek na dializy musi dojeżdżać ponad 20 kilometrów – opowiada Izabela. Dializy są konieczne co drugi dzień, przed każdym wyjazdem nad morze czy do Zakopanego para musi znaleźć miejsce, w którym Marek będzie mógł się dializować.
Szansą na powrót do normalnego życia jest dla Marka przeszczepienie nerki. Nie jest łatwym pacjentem, nie każdy ośrodek może się podjąć takiego wyzwania. Izabela zdecydowała, że jeśli tylko będzie to możliwe, odda mu swoją nerkę. Zostali skierowani do Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus, trafili pod opiekę dr Aleksandry Tomaszek, koordynatora transplantacji od żywych dawców. Są już po części badań, wykonano m.in. próbę krzyżową, we krwi Marka nie ma przeciwciał, które zniszczyłyby nerkę podarowaną przez Izabelę. – To niesamowite, bo przecież nie jesteśmy spokrewnieni – mówi kobieta.
Marek jest już po pierwszej operacji
Na razie za nimi pierwszy krok – lekarze usnęli Markowi pęcherz moczowy i nerkę, wykonali urostomię. Operacja trwała wiele godzin. Dla Izabeli to były bardzo trudne chwile – z powodu koronawirusa nie ma teraz w szpitalu odwiedzin, z niepokojem czekała na telefon ze szpitala. Na szczęście wszystko się udało.
Po operacji Marek prawdopodobnie wróci do domu, by odpocząć, dojść do siebie. Jeśli wszystko będzie dobrze, małżeństwo wróci do szpitala i odbędzie się transplantacja. – To nie jest tak, że się w ogóle nie boję, chyba każdy boi się operacji. Ale jestem dobrej myśli – mówi pani Izabela.
Ma nadzieję, że Marek szybko wydobrzeje, a transplantacja umożliwi mu aktywniejsze życie, bez uwiązania do stacji dializ. Ona chce jak najszybciej wrócić do swoich pacjentek, którymi opiekuje się w poradni. – Mają trudniejszy dostęp do pomocy medycznej, nie mogą im towarzyszyć podczas porodów mężowie, przeżywają naprawdę trudne chwile – mówi położna.