Podczas epidemii koronawirusa dostała nowe życie
36-letnia Karolina Sawczuk opowiada, że gdy na łóżku w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu po wyjęciu rurki intubacyjnej wzięła głęboki oddech, to aż się zachłysnęła powietrzem. – Wcześniej oddychałam jak przez słomkę do picia – mówi Karolina.
Choroby zniszczyły jej płuca
Karolina urodziła się jako wcześniak, takie osoby często miewają problemy z oskrzelami i płucami. W niemowlęctwie w dodatku przeszła odrę. Wiele czasu spędzała w szpitalach. Z czasem rozwinęły się u niej rozstrzenie oskrzeli, rozedma płuc oraz Przewlekła Obturacyjna Choroba Płuc, choroba ograniczająca przepływ powietrza przez drogi oddechowe, wiążąca się z częstymi infekcjami dróg oddechowych.
Mimo ograniczeń związanych z chorobą Karolina nie poddała się. Skończyła wymagające studia prawnicze, założyła sieć sklepów, urodziła córkę, Zuzę, która ma dzisiaj 13 lat. Choroba postępowała, z czasem pojemność płuc Karoliny wynosiła już tylko kilkanaście procent.
– Gdyby to się przytrafiło nagle zdrowej wcześniej osobie, umarłby. Organizm jest w stanie zaadoptować się do różnych ograniczeń. Mój kolega z saturacją 38 proc. wszedł na Kasprowy Wierch. Oczywiście, były takie dni, kiedy nie miałam siły nawet na to, by podnieść się z łóżka. Ale gdy czułam się lepiej, szłam np. na spacer – opowiada.
Kwalifikacja do transplantacji
Pierwsze poważniejsze pogorszenie się stanu zdrowia przeszła w 2011 roku. Kolejne było sześć lat później, wtedy konieczna już stała się tlenoterapia. Opiekujący się nią lekarze z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Olsztynie, gdzie mieszka, zaczęli mówić o tym, że konieczna w jej przypadku będzie transplantacja płuc. Została skierowana do Szczecina, do Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. Zakwalifikowano ją tam do transplantacji płuc. Po 18 miesiącach czekania zdecydowała się na przeniesienie na drugi koniec Polski, do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Tutaj czekała zaledwie dwa miesiące, w lutym odebrała telefon od koordynatorki transplantacyjnej z zabrzańskiego szpitala, że są dla niej nowe płuca.
Podróż po nowe życie
Szpital zamówił dla niej karetkę. O szóstej rano została zawieziona na blok operacyjny. Transplantacja trwała kilkanaście godzin. Przeszczepienie płuc należy do najtrudniejszych zabiegów, jakie wykonują lekarze transplantolodzy. Karolina mówi, że niesamowity był moment, gdy po wyjęciu rurki intubacyjnej wzięła pierwszy oddech. – Byłam w pozycji półsiedzącej, tak się zachłysnęłam powietrzem, że upadłam na poduszkę – opowiada. Szybko okazało się, że z nowymi płucami Karolina jest w stanie pokonać na korytarzu nawet 10 kilometrów nie czując specjalnie zmęczenia, duszności.
– To była niesamowita zmiana – mówi. W dodatku okazało się, że wygrała w sądzie batalię z ZUS, przyznano jej rentę. – Mimo choroby nie zrezygnowałam w pracy. Mam nadzieje, że gdy minie już odpowiednio dużo czasu od transplantacji, to do niej wrócę – mówi Karolina.
Opowiada, że jest zachwycona jakością opieki w zabrzańskim szpitalu. Miała tam poczucie, że jest w świetnych rękach i wszyscy zrobią wszystko co tylko można, żeby uratować jej życie.
Trudny okres dla osób po transplantacjach
Karolina wyszła ze szpitala na początku marca, w bardzo trudnym okresie, kiedy w Polsce zaczęto potwierdzać pierwsze przypadki zakażeń koronawirusem. Takie osoby jak ona, po transplantacjach, ze względu na leki immunosupresyjne, które muszą zażywać do końca życia, są bezbronne wobec tego wirusa.
– Muszę zachowywać specjalne środki ostrożności. Także moi bliscy nie wychodzą teraz z domu – opowiada 36-latka. To wiąże się z różnymi komplikacjami, bo np. teraz, gdy jest świeżo po transplantacji, musi często wykonywać badania krwi sprawdzające, czy nie dzieje się coś niepokojącego. Pielęgniarka przyjeżdża do niej do domu. Korzysta także z możliwości telefonicznej konsultacji z lekarzami.
– W końcu jednak będę musiała pojechać na kontrolę – mówi. Karolina martwi się także o dostępność leków, wiele komponentów produkowanych jest w Chinach, pojawiają się informacje o brakach. – Nie jest łatwo, ale cieszę się nowym życiem – zapewnia 36-latka.