18 lat temu pan Marek dostał nowe serce i nowe płuca
W Polsce żyje kilkoro pacjentów po jednoczesnej transplantacji serca i płuc, ale tylko jeden z nich przeszedł operację w Polsce. To Marek Breguła z Tarnowskich Gór słynących z ciekawej kopalni srebra.
Pan Marek czekał na przeszczep w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Gdy zobaczył w sali profesora Marian Zembalę oraz kilku innych lekarzy wiedział, że prawdopodobnie znalazł się dla niego dawca – Mamy dla pana serce i płuca – usłyszał. Był koniec października. Pan Marek nie pytał, czy operacja się uda, czy przeżyje. – Wrócę na święta Bożego Narodzenia do domu? – chciał wiedzieć. Profesor Zembala przez chwilę nie wiedział, co odpowiedzieć, po czym powiedział, że jeśli wszystko się uda, nie będzie problemów, to zapewne tak się stanie. – Do dzisiaj nie wiem, czy był o tym przekonany. Ważne, że tak się stało, 22 grudnia zostałem wypisany do domu, a w sylwestrowy wieczór zatańczyłem z żoną – wspomina pan Marek.
Przeszedł do historii polskiej medycyny, podobnie jak Marian Zembala, Jakub Perdeus, Roman Przybylski oraz Jacek Wojarski, lekarze, którzy 24 października 2001 roku w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu przeszczepili mu jednocześnie serca i płuca pobrane od tego samego dawcy.
Infekcja przyczyną problemów
Breguła mówi, że wszystko zaczęło się prawdopodobnie w latach 90., gdy przez śląskie zakłady przetaczała się fala zwolnień. Bojąc się o utratę pracę ludzie zamiast iść na zwolnienie lekarskie przychodzili do pracy chorzy. On też tak robił. Wtedy prawdopodobnie infekcja uszkodziła jego serce. – Pierwsze objawy miałem na wakacjach. Zwiedzaliśmy zamek, który stał na wzniesieniu. Coś mnie zaczęło boleć w okolicach przepony, ale minęło – wspomina pan Marek.
Gdy to się powtarzało, zgłosił się do lekarza w zakładzie, zrobiono mu EKG. Gdy lekarz zobaczył wydruk stwierdził, że to jakaś pomyłka, że badanie zostało źle wykonane, kazał je powtórzyć. Okazało się jednak, że to nie błąd, że pan Marek ma mocno uszkodzone serce. Lekarz natychmiast skierował go do szpitala, tam zrobiono mu mnóstwo badań, a potem skierowano do Szpitala Klinicznego Nr 1 w Zabrzu przy ul. Curie – Skłodowskiej.
Mężczyzna mówi, że czuł się znacznie lepiej, niż pokazywały to wyniki, dlatego początkowo nie docierało do niego, że jest bardzo poważnie chory. Okazało się, że ma uszkodzone przez infekcję serce i kwalifikuje się do transplantacji tego narządu, wtedy w Polsce już od kilkunastu lat z powodzeniem wykonywano takie zabiegi. Jednak sytuacja pana Marka była trudna. – Miałem nadciśnienie a takim chorym serca nie sposób przeszczepić – mówi mężczyzna. Dr Jacek Wojarski, który wtedy pracował w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, a dzisiaj leczy pacjentów Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku nie krył przed panem Markiem, że w zasadzie możliwości konwencjonalnego leczenia już się wyczerpały, jest już tylko jedna szansa: jednoczesny przeszczep serca i płuc, a tego jeszcze nikomu w Polsce nie udało się zrobić. Takie zabiegi wykonywane były w Wielkiej Brytanii, ale trzeba byłoby zebrać ogromne pieniądze. Lekarze z zabrzańskiego szpitala powiedzieli mu, że przygotowani są do przeprowadzenia takiego zabiegu i jeśli pan Marek zgodzi się, zostanie do niego zakwalifikowany.
Po tamtej stronie
Pan Marek mówi, że w podjęciu decyzji pomogła mu śmierć kliniczna, jaką przeszedł podczas próby umiarowienia pracy serca za pomocą kardiowersji. – Byłem po tamtej stronie, ale tam mnie jeszcze nie chcieli. Przestałem bać się operacji – opowiada.
W chwili transplantacji miał 37 lat. Przed nim podobne operacje przeprowadzono w Zabrzu u kilkorga pacjentów, ale nie udawało się odłączyć ich od respiratorów, umierali. Pan Marek w błyskawicznym tempie wracał do sprawności po trwającej dziesięć godzin operacji. Dawcą dla niego był młody, 28-letni mężczyzna. – Jestem niezwykle wdzięcznym jemu i jego rodzinie. Zawsze, gdy jestem na cmentarzu, stawiam dla niego pod krzyżem zapalony znicz – mówi pan Marek.
Na początku marzył o tym, by dożyć komunii córki, z roku na rok jego marzenia stawały się coraz odleglejsze i coraz śmielsze. W październiku będzie obchodzić 18. rocznicę przeszczepu, jak zawsze odwiedzi wtedy profesora Mariana Zembalę.
W Polsce nadal niektórzy pacjenci umierają tylko dlatego, że w porę nie znalazło się dla nich nowe serce, wątroba czy płuco. Gdy pan Marek obchodził piątą rocznicę nowego życia stwierdził, że coś musi zacząć robić w tym kierunku, żeby się to zaczęło zmieniać. – Pojechałem do profesora Zembali z pomysłem zorganizowania rajdu rowerowego do Częstochowy, w którym udział wezmą osoby po przeszczepieniach. Spotkaliśmy się jak zawsze, o 20 czy 21, bo dopiero o takiej porze profesor miewał czas, a o godzinie 22 projekt był już dopięty – wspomina.
Pan Marek chce pokazywać, że ludzie po transplantacjach są aktywni, żyją normalnie, są coś w stanie dobrego dla innych zrobić, nie marnują podarowanej szansy. 31 sierpnia odbędzie się już X Tarnogórski Integracyjny Rajd Osób Niepełnosprawnych, którego gospodarzem będą w tym roku Kalety. Rajd wystartuje o godzinie 8.45 z rynku w Tarnowskich Górach, skąd rowerzyści wyjadą do kaletańskiego Ichtioparku. – 18. rocznicę transplantacji i 10. rajd dedykuję profesorowi Zembali i życzę mu szybkiego powrotu do zdrowia – mówi pan Marek.
Zdjęcie: Rajdy organizowane przez pana Marka to nie tylko świetna zabawa, ale także okazja do miłych spotkań