Bezinteresowny dar odmienił życie Marcina
Marcin Kaczmarowski miał 34-lata, gdy dostał dar ratujący życie: nową nerkę. – Wcześniej nikomu nie pomagałem, nie oddawałem krwi, w ogóle nie myślałem, by dać coś z siebie innym. To się zmieniło – mówi mężczyzna.
Choroba przyszła nagle
Chodzież słynęła z fabryki porcelany, która w tym roku po 150 latach zakończyła działalność. To niewielkie miasto nazywane zielnym zakątkiem Wielkopolski. Marcin mieszka w Chodzieży, pracuje w fabryce Podanfol produkującej osłonki do wędlin.
Opowiada, że choroba zaatakowała go nagle. Miał 33 lata, był po rozwodzie, bardzo czekał na dni, kiedy mógł zobaczyć się z dziećmi, pracował. Po powrocie z pracy bywał tak zmęczony, że zasypiał nie mając na nic sił, to był pierwszy sygnał, że coś jest nie tak. Budził się dopiero w środku nocy. – Zaczęły też puchnąć mi nogi – opowiada Marcin.
Wybrał się do lekarza rodzinnego, ten zlecił badania krwi. Gdy lekarz zobaczył wyniki i wysoki poziom kreatyniny stwierdził, że doszło do jakiegoś błędu, kazał powtórzyć badanie. Niestety, wynik wyszedł taki sam. Wtedy Marcin po raz pierwszy dowiedział się, że ma niewydolne nerki. – To był dla mnie szok, bo nigdy na nic przewlekle nie chorowałem – opowiada mężczyzna.
Konieczne były dializy
Marcin został skierowany na dokładniejsze badania na oddział nefrologiczny, tam dowiedział się, że ma piąta fazę niewydolności nerek, które wyglądają jak suszone śliwki. Lekarze powiedzieli, że nie obejdzie się bez dializ, zaproponowali hemodializy, wtedy kilka razy w tygodniu jest się podłączonym do sztucznej nerki. Marcin nie chciała takiego rozwiązania, trudno byłoby to połączyć z pracą.
Prof. dr hab. n. med. Andrzej Oko, lekarz nefrolog z Poznania, do którego mężczyzna wybrał się po radę, zaproponował mu dializy otrzewnowe, które łatwiej połączyć z pracą. Marcin przeszedł szkolenie, do brzucha założono mu specjalny cewnik. – Dzięki przychylności mojego szefa mogłem robić sobie dializy także w pracy – opowiada Marcin.
Gdy dowiedział się, że takiej osobie jak on może pomóc transplantacja nerki stwierdził, że to będzie najlepsze rozwiązanie. Zaczęły się badania, jedno za drugim. I zabiegi – usunięcie migdałków, woreczka żółciowego, leczenie zębów. Po transplantacji konieczna jest immunosupresja, dlatego trzeba się pozbyć z organizmu wszystkich możliwych ognisk zakażenia.
30 stycznia 2014 roku Marcin otrzymał list z Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do Spraw Transplantacji „Poltransplant”, że został wpisany na listę pacjentów oczekujących na transplantację nerki. – Pierwszy telefon z informacją o dawcy przegapiłem, miałem wyłączony dzwonek. 15 maja telefon zadzwonił po raz kolejny – mówi Marcin.
Pojechał do szpitala do Poznania, gdzie wykonano mu dodatkowe badania, a potem karetką do Katowic, do Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego im. A. Mielęckiego Śląskiej Akademii Medycznej. Tam odbyła się transplantacja nerki. – Myślałem, że po zabiegu będę długo leżał, tymczasem bardzo szybko stanąłem na nogi – wspomina Marcin.
Radość z każdego dnia
Dwa tygodnie później był już w domu. Po kilku miesiącach wrócił do pracy. – Nigdy się w nic nie angażowałem, nie oddawałem krwi, nie pomagałem innym. Tymczasem dostałem niesamowity dar, nowe życie. Myślę o dawcy, czuję wdzięczność. To był mężczyzna zaledwie o rok ode mnie starszy. W rocznicę transplantacji oraz 1 listopada palę dla niego znicze pod krzyżem i mam nadzieję, że tam, w lepszym świecie, jest mu dobrze, jest szczęśliwy – mówi Marcin.
Marcin cieszy się każdym dniem nowego życia. Po transplantacji mógł wreszcie zabrać dzieci na basen i na rowery, zaczął uprawiać sport, zapisał się nawet do Polskiego Stowarzyszenia Sportu po Transplantacji. – Marzyłem o tym, by zjechać na nartach i to marzenie się spełniło, na zgrupowaniu w Zakopanem. Skończył się tak, jak się skończyło, złamaniem kości udowej. O zjeżdżaniu na nartach mogę zapomnieć, ale biegam rekreacyjnie na nartach – opowiada mężczyzna.
Marcin stara się przekonywać kogo tylko można do idei transplantacji, do tego, że nie warto zabierać do grobu swoich narządów. Jeździ po szkołach i opowiada, co go spotkało. – Jeśli mówi się do uczniów prosty językiem i z przekonaniem, to chcą słuchać, zadają pytania – mówi Marcin.
Ważny dzień
26 stycznia obchodzony jest Ogólnopolski Dzień Transplantacji. Nie bez powodu wybrano ten dzień, pierwszy udany przeszczep nerki od zmarłego dawcy w Polsce odbył się 26 stycznia 1966 roku, wykonał go zespół Akademii Medycznej w Warszawie – I Kliniki Chirurgicznej kierowanej przez prof. Jana Nielubowicza i I Kliniki Chorób Wewnętrznych, kierowanej przez prof. Tadeusza Orłowskiego. Biorcą narządu była Danusia Milewska, 18-letnia uczennica szkoły pielęgniarskiej.
– 26 stycznia rozdawaliśmy z uczniami oświadczenia woli w dwóch kościołach w Chodzieży – mówi Marcin. – Mówiliśmy, dlaczego to jest takie ważne – dodaje.
Na zdjęciu: Bieg po Nowe Życie, Marcin z Jackiem Czachorem