19 października 2023
Nowe życie i nowe szanse
Katarzyna Olędzka po transplantacji nerki zwiedza świat, nurkuje, jej pasją stały się dancehall oraz twerking. – Żyję pełnią życia – mówi Katarzyna, która właśnie wróciła z Egiptu.
Przeczytaj także: Polscy dawcy ratują chorych na całym świecie
Zespół hemolityczno-mocznicowy to wada wrodzona. Efektem choroby jest powstawanie zakrzepów w drobnych naczyniach krwionośnych różnych narządów wewnętrznych, najczęściej nerek. Z czasem może to doprowadzić do niewydolności tego narządu i konieczności wykonania transplantacji.
Przeszczepienie nie leczy przyczyny choroby, do końca życia trzeba zażywać leki, które hamują objawy. Inaczej transplantacja nie miałaby sensu, choroba szybko zniszczyłaby przeszczepioną nerkę.
Katarzyna przeżyła 7,5 roku na dializach
Przy takiej postaci choroby, jaką ma Katarzyna, lekiem, który należy zażywać, jest Solris. Specyfik jest bardzo drogi, przez lata w Polsce trwała walka chorych o to, by leczenie nim było refundowane.
– Dlatego byłam bardzo długo na dializach, bo aż 7,5 roku. Musiałam czekać na moment, aż lek ten będzie refundowany. Jak wygląda życie na dializach? Musiałam się przyzwyczaić do wielu rzeczy, np. do ograniczeń w przyjmowaniu płynów i ścisłej diety. Lubię kuchnią śródziemnomorską, która jest bogata w pomidory, a gdy się jest na dializach, trzeba z nich zrezygnować. Na początku zdarzały mi się przewodnienia organizmu, nawet z zalewaniem płuc, wtedy się dusiłam – wspomina Katarzyna.
Diagnoza, że cierpi na zagrażającą życiu chorobę spadła na nią nagle, gdy miała 23 lata. Przyjechała na święta wielkanocne do rodziców. W piątek jeszcze spotkała się ze znajomymi, nic się nie działo, ale w niedzielę zaczęła się źle czuć. Potem już wszystko potoczyło się bardzo szybko, w czwartek miała pierwszą dializę.
Katarzyna bała się transplantacji
Katarzyna spędziła wtedy w szpitalu dwa miesiące, miała ciężką anemię, cięgle przetaczano jej krew. – Byłam słaba. Wejście na czwarte piętro było gigantycznym wysiłkiem – opowiada Katarzyna. Przetrwała trudne czasy dzięki wsparciu bliskich. Mogła liczyć m.in. na swojego narzeczonego, to dzięki niemu nie zrezygnowała choć z namiastki normalnego życia. Wyjeżdżali na wakacje, pływali jachtem na Mazurach organizując to tak, by Katarzyna mogła skorzystać z gościnnych dializ.
– Transplantacji się bardzo bałam, nie chciałam dać się wpisać na listę oczekujących na nową nerkę. Lekarze zdecydowali, że ze względu na moją chorobę najlepiej będzie, jeśli dostanę nerkę od zmarłego dawcy. To było dla mnie na początku nie do zaakceptowania – wspomina Katarzyna.
Telefon, że jest dla niej nowa nerka, zastał ją w domu, pracowała wtedy zdalnie. – Tak się bałam, że do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie odbył się zabieg, zostałam odstawiona niemalże pod przymusem – śmieje się Katarzyna.
Nowe życie
Zabieg odbył się w szczycie pandemii, w grudniu 2020 roku, pomiędzy świętami Bożego Narodzenia i Sylwestrem. To był trudny okres, kiedy w szpitalu nie było odwiedzin. – Poznałam na oddziale fantastyczne osoby, z którymi utrzymuję kontakt do dzisiaj. Dzięki jednej z dziewczyn, która ma piękne psy, nie pozbyłam się moich kotów – wspomina.
Trzy miesiące później Katarzyna pojechała w góry i przeszła tam 60 kilometrów. Kobieta dostała od lekarzy pozwolenie na nurkowanie, wróciła właśnie z Egiptu, gdzie udało jej się zrealizować to marzenie, nurkowała z butlą. Zwiedziła ten pełen zabytków kraj, jeździła tam m.in. na quadzie. Tylko w tym roku odwiedziła Szwecję, Norwegię, Wielką Brytanię. Jej pasją stały się także różne aktywności fizyczne, m.in. dancehall oraz twerking. – Przeszczep dał mi szansę na normalne życie – mówi Katarzyna.
Portal Transplantologia.info wspiera Aegon Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie S.A.