Podwójny przeszczep i nowe życie
Historia Adrianny to dla wielu chorych nadzieja. Kobieta żyje dzięki temu, że lekarze przeszczepili jej serce i wątrobę.
Adrianna Pawłowicz mówi, że chora czuła się od zawsze, miała wydolność mniejszą, niż rówieśnicy, znacznie szybciej się męczyła. Gdy była dzieckiem, tata często musiał brać ją na barana, bo nie była w stanie dalej iść. – W szkole nie mogłam biegać na 600 metrów, nie dawałam sobie na tym dystansie rady. Wycieczki w góry to była dla mnie jakaś straszna katorga, na większych wysokościach zatykało mnie – opowiada kobieta. – Nikt nie wykrył u mnie nic poważnego, ale też nie zrobiono mi np. echa serca – dodaje.
O tym, że ma poważnie chore serce, Adrianna dowiedziała się dwa lata temu. – Często cierpiałam na migreny, ale tego dnia ból był szczególnie dokuczliwy, miałam mdłości, wymiotowałam. Tak mi się już wcześniej zdarzało, ale tym razem zaczęła mi także drętwieć ręka. Wystraszyłam się, wezwałam pogotowie. Na szczęście, bo to był udar niedokrwienny mózgu- opowiada Adrianna.
Szukanie przyczyny
To był styczeń 2017 roku. Kartka zawiozła ją do szpitala na Szaserów, na SOR. Tam straciła przytomność, odzyskała ją dopiero po dwóch dniach. Na szczęście nie doszło do żadnych porażeń, niedowładów. Lekarze szybko znaleźli przyczynę udaru, to było przetrwałe migotanie przedsionków. Przy migotaniu, jeśli chory nie bierze leków rozrzedzających krew, to częste, groźne powikłanie. Z neurologii Adrianna została przeniesiona na kardiologię. Zaczęły się specjalistyczne badania, okazało się, że kobieta cierpi na kardiomiopatię restrykcyjną, jej serce z powodu sztywnych przedsionków i komór źle napełniało się krwią. U chorych z czasem rozwija się niewydolność serca, tak też stało się u Adrianny. W ostatnich dwóch latach wiele czasu spędziła w Instytucie Kardiologii w Warszawie Aninie. Bywała także w innych szpitalach, bo lekarz szukali przyczyny jej problemów, chcieli m.in., wykluczyć amyloidozę sarkoidozę, choroby reumatyczne.
W swoich zapiskach Adrianna opisuje, że dwa lata była w stanie hibernacji, miała depresję, płakała i planowała swój pogrzeb. Nie miała sił na to, by funkcjonować. – Kupiłam sobie pieska. W tej chorobie to najlepsze co mi mogło się zdarzyć w tym czasie. Taki antydepresant, spełnienie marzenia. Ale nawet na małego pieska już sił nie miałam. Mimo, że mieszkam z 500 metrów od parku, to podjeżdżałam jak najbliżej samochodem – wspomina.
Podwójny przeszczep
– U mnie głównymi objawami niewydolności serca było zatrzymywanie się wody w organizmie, przede wszystkim w brzuchu. Wyglądałam tak, jak kobieta w 9 miesiącu ciąży – opowiada Adrianna. W końcu okazało się, że z powodu konieczności ciągłego podawania leków odwadniających dożylnie, przez pompę, nie można jej wypuścić do domu. Lekarze zdecydowali o konieczności wpisania jej na listę pacjentów pilnie oczekujących na nowe serce. To było w listopadzie minionego roku. Nie spodziewała się, że to nie koniec jej problemów ze zdrowiem. – Traciłam żelazo, chudłam. Miałam powiększoną wątrobę, pod dwóch, trzech kęskach obiadu czułam się pełna. Zapadła decyzja o gastroskopii. Podczas tego badania okazało się, że mam żylaki przełyku, a to może świadczyć o marskości wątroby. Okazało się, że ja mam tego początki – mówi Adrianna.
Do kliniki przyjechali na konsultację specjaliści z Kliniki Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby przy ul. Banacha. Lekarze dokładnie ją zbadali, po czym poszli się naradzić. Po godzinie Adriana usłyszała, jaką podjęli decyzję: podwójny przeszczep, serca i wątroby. Wcześniej w Polsce odbył się tylko jeden taki zabieg, w Aninie właśnie. Adrianna wyraziła zgodę na operację. 24 stycznia odbył się podwójny przeszczep. Dwa zespoły świetnych specjalistów zrobiły wszystko, by z nową wątrobą i nowym sercem Adrianna mogła wrócić do normalnego życia. Najpierw lekarze przeszczepili jej serce, potem wątrobę, po zabiegu przez trzy doby wspomagało ją ECMO. Adrianna wie, że ma serce i wątrobę dziewczyny, która zginęła na wskutek wypadku. Modli się za nią i za jej rodzinę, nie ma dnia, by nie dziękowała im za dar nowego życia. – Od momentu zakwalifikowania na podwójny przeszczep do zabiegu minęłam 2 tygodnie. W sumie czekałam dwa miesiące – mówi Adrianna.
Cud życia
Mówi, że dzięki temu, co przeszła, docenia cud życia i zwykłej codzienności, to, że wszystko może robić sama, nie jest od nikogo zależna. Czeka ją teraz długi okres rekonwalescencji i rehabilitacji, ale jest pewna, że sobie poradzić. Immunosupresanty i sterydy, które zażywa mają skutki uboczne, przede wszystkim osłabiają odporność.
Nie wolno jej przebywać w dużych skupiskach ludzkich. Sklepy, kościoły i przychodnie nie są teraz dla niej, bo musi unikać infekcji jak ognia. Jest też na diecie, lekkostrawnej, cukrzycowej ponieważ po przeszczepie ma cukrzycę posterydową leczoną insuliną. Ale wie, że to niska cena za życie.