Radość z każdego dnia
Leżąc w Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II po retransplantacji serca Robert Mielczarek śledził doniesienia z Biegu po Nowe Życie, z wiosennej edycji w Wiśle.
– Chcę wziąć udział w tym wydarzeniu. Pokazywanie pacjentów po transplantacjach daje nadzieję chorym dopiero czekającym na przeszczep – uważa.
Serce uszkodziła grypa albo angina
Początki choroby? Był 1990 rok, Robert miał dopiero 20 lat i zaczął czuć się gorzej. Dokuczały mu kołatania serca, miał zadyszkę.
Zrobiono mu dokładne badania, w tym echo serca. Okazało się, że ma powiększone serce, lekarze z Radomska podejrzewali przeciek międzykomorowy. Zalecili konsultację w krakowskim szpitalu. Tam wykonano Robertowi biopsję serca.
Lekarze stwierdzili, że żadnej dziury nie ma, ale serce jest bardzo zniszczone. Podejrzewali kardiomiopatię na tle zapalnym. – Przyczyną była prawdopodobnie przechodzona angina albo grypa. To jedna z częstych przyczyn uszkodzenia serca u młodych ludzi. Lekceważą niektóre choroby, bo nie wydają im się groźne, a skutki mogą być tragiczne – mówi Robert.
Stan zdrowia szybko się pogorszył
Lekarze liczyli, że odpowiednio dobranymi lekami uda im się podreperować chore serce mężczyzny Roberta. Niestety, tak się nie stało. Dwa lata później miał już tak bardzo uszkodzoną lewą komorę serca, że zaczął mieć coraz bardziej nasilone objawy, siniał, było mu duszno, dostał wreszcie poważnej zapaści.
W szpitalu w Radomsku lekarze stwierdzili, że jego serce pracuje już tak słabo, że doszło do niewydolności nerek i wątroby. Wygrzebał się z tego, ale został ponownie skierowany do Krakowa z konkretną informacją, że jego życie może uratować tylko przeszczep sera.
Zaledwie 8 lat temu, 5 listopada 1985 roku, pierwszy udany przeszczep serca w Polsce wykonał ówczesny kierownik zabrzańskiego Wojewódzkiego Ośrodka Kardiologii Zbigniew Religa, wtedy jeszcze docent. Biorcą był 62-letni rolnik z Krzepic, jego serce nieodwracalnie zniszczyły trzy zawały. Mężczyzna zmarł po sześciu dniach od operacji z powodu zaburzeń krzepnięcia. Drugi i trzeci pacjent także zmarli po zabiegach w zabrzańskim szpitalu, ale czwarty wyszedł stamtąd o własnych siłach.
Drugie serce
– Trafiłem do szpitala w Sylwestra 1992 roku. Podejrzewałem na początku jakiś spisek, wtedy po Nowym Roku był zaraz weekend, więc przez cztery dni nie robiono mi żadnych badań. W poniedziałek lekarz powiedział mi, że jest dawca. Nie miałem nawet czasu, żeby się psychicznie przygotować, może i dobrze – śmieje się Robert.
Wcześniej w krakowskim ośrodku przeszczepiono serca niespełna 30 pacjentom, ciągle był to nowy zabieg. Robert był w złym stanie, przekalkulował sobie, że jeśli ma umrzeć, to lepiej jeśli stanie się to bezboleśnie, pod narkozą.
Operacja się udała. Zupełnie inaczej wyglądała opieka po transplantacji, niż dzisiaj. Przez pierwsze tygodnie chory leżał w izolatce, nie pozwalano mu na kontakt ze światem. Wszystko z obawy przed infekcjami – chorzy biorą leki immunosupresyjne obniżające odporność.
– Wtedy jeszcze nie było nawet wiadomo, jak długo mogą żyć osoby po transplantacjach serc, to była radość, jak przeżywały kolejne lata – opowiada Robert.
Życie po pierwszym przeszczepie
Przez pierwszych pięć lat po zabiegu Robert nie pracował. Nie stronił jednak od wysiłku fizycznego, pomagał rodzicom w gospodarstwie. W 1998 roku rozpoczął pracę jako magazynier w zakładzie produkcyjnym. – Wszyscy koledzy wiedzieli, że jestem po transplantacji serca, wiedział też o tym mój szef. Nie chciałem tego ukrywać choćby z tego powodu, że musiałem jeździć na kontrolne badania do Krakowa – opowiada Robert.
Mówi, że funkcjonował jak zdrowy człowiek. Dziesięć lat po transplantacji doszło do odrzutu, nawet nie zdawał sobie z tego sprawy, bo nie odczuwał żadnych niepokojących objawów. Wyszło to jednak podczas badań.
Wszystko zaczęło się psuć w 2018 roku. Zaczęła szwankować prawa komora przeszczepionego serca, objawami były potężne obrzęki.
Retransplantacja w Krakowie
Leczenie farmakologiczne przestało przynosić efekty, konieczny stał się pobyt w szpitalu. – Zaproponowano mi retransplantację serca mówiąc, że każde inne leczenie będzie tylko przedłużaniem agonii – mówi Robert.
20 kwietnia 2021 roku odbył się zabieg. Robert stał się pierwszym pacjentem, u którego wykonano retransplantację w krakowskim ośrodku. – W szpitalu bardzo wiele się zmieniło od czasu mojej pierwszej transplantacji. Chorzy teraz wracają do domów po kilku tygodniach, ja po pierwszym zabiegu spędziłem w szpitalu trzy miesiące. Teraz też poleżałem aż do czerwca, ale to dlatego, bo przyplątały się powikłania – dodaje Robert.
Walka dla bliskich
Mówi, że walczył myśląc o swoich bliskich. – Dla rodzin często transplantacja jest trudniejszą do zniesienia sytuacją, niż dla samego pacjenta. Zwłaszcza teraz, w czasie pandemii, gdy nie ma odwiedzin – mówi Robert.
Przeszedł rehabilitację, wrócił już od nowego roku do pracy. Mówi, że dwa przeszczepy nauczyły go, że nie należy bać się przyszłości i zastanawiać się, co złego przyniesie, jakie problemy. – Trzeba cieszyć się każdym dniem podarowanego życia – mówi Robert.
Portal Transplantologia.info wspiera Aegon Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie S.A.