Serce dla Olisia nie znalazło się. Chłopiec umarł
Oliwier Staniszewski, którego historię opisywaliśmy kilka razy na portalu od ponad dwóch lat podpięty do pompy czekał na nowe serce. Towarzyszyła mu mama, pani Agnieszka.
Przypomnijmy: Oliwer nazywany przez mamę Olisiem w tym roku we wrześniu skończyłby siedem lat. Chłopczyk mieszkał z rodzicami i bratem w Gocławiu. Urodził się z genetycznie uwarunkowanym zespołem Bartha, jednym z objawów tej choroby jest kardiomiopatia rozstrzeniowa. Z tego powodu ponad dwa lata temu chłopiec musiał zamieszkać w szpitalu.
Każdy dzień był walką
U Oliwiera problemy z serduszkiem zdiagnozowano już trzy dni po urodzeniu. Przez jakiś czas jego organizm radził sobie z chorobą dzięki lekom, ale one z czasem przestały działać. Maluch został przyjęty do szpitala w Garwolinie, stamtąd karetką przewieziono go do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Chłopczyk był w bardzo złym stanie, w każdej chwili mógł umrzeć, jego serce biło dzięki dożylnym wlewom leków. Lekarze nie kryli, że jest bardzo źle. Stąd decyzja o podłączeniu Oliwiera do pompy, dren połączył jego serce ze sztuczną komorą. To było rozwiązanie tymczasowe, miało utrzymać chłopczyka przy życiu aż znajdzie się dla niego nowe serce.
Oliwier miał rzadką grupę krwi 0 Rh-. Z powodu choroby był malutki jak na swój wiek, ważył tyle, co 2-3 letnie dziecko. W Polsce bardzo trudno o takie malutkie serca. – W czterdziestomilionowym kraju musi być taka możliwość. A mamy białe plamy, gdzie nigdy nie było pobrań narządów – mówił w rozmowie z TVN24 – prof. dr hab. n. med. Bohdan Maruszewski, wtedy kierownik Kliniki Kardiochirurgii Centrum Zdrowia Dziecka.
Nie znalazło się serce
Kilkanaście tygodni temu chłopiec został przetransportowany karetką z Warszawy do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Pani Agnieszka mama Oliwiera miała nadzieję, że jej synek wróci stąd już do domu, z nowym sercem. Niestety, nie udało się. Oliwier nie doczekał, umarł w Wielki Piątek.