Wygrała walkę o życie i chce wydać książkę
– Pani doktor, skąd na to wszystko brać siłę? Koń tego wszystkiego nie udźwignie – Joanna poskarżyła się kardiolog, która opiekowała się kiedyś nią, a dzisiaj zajmuje się jej synem. – Asia, jesteś silna. Sama wiesz ile w życiu przeszłaś i dałaś radę. Walczysz o siebie i o swoje dziecko z taką determinacją, że sama mogłabym brać z Ciebie przykład – usłyszała.
Serce bez sił
Początek? Joanna Prorok mówi, że już jako dziecko męczyła się bardziej i szybciej, niż jej rówieśnicy. Nie przykładała jednak do tego większej wagi. Gdy miała 13 lat, trafiła do szpitala z zapaleniem płuc. Wtedy lekarze wykryli, że coś nie tak jest z jej sercem, zaczęły się dokładne badania, padła diagnoza: kardiomiopatia przerostowa. Lekarze powiedzieli rodzicom Joanny wprost: „Ta choroba może spowodować nagłą śmierć. Córka musi powstrzymywać się od wysiłków fizycznych”. Z czasem by zapobiec groźnym zaburzeniem mogącym doprowadzić do zatrzymania serca lekarze zdecydowali się wszczepić Joannie kardiowerter-defibrylator, urządzenie, które nieustannie czuwa nad pracą serca i w razie konieczności wysyła impuls elektryczny, który przywraca mu prawidłowy rytm. Mimo choroby Joanna nie zrezygnowała z walki o własne szczęście. Wyszła za mąż, urodziła dwójkę dzieci, starała się żyć normalnie.
Z czasem jedna choroba coraz bardziej dawała o sobie znać. Serce Joanny było coraz bardziej niewydolne, nie było w stanie pompować odpowiedniej ilości krwi. Pod koniec 2015 roku lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu zdecydowali, że pora na to, by wpisać Joannę na listę pacjentów oczekujących na nowe serce.
Jak czuje się człowiek z niewydolnym sercem? Joanna opisywała to regularnie na swoim blogu. – Poszłam do przychodni z kontrolnymi badaniami dzieci i ledwo wróciłam do domu. Moje nogi zaczęły w pewnym momencie odmawiać posłuszeństwa, a zmęczenie dało się we znaki, chociaż przychodnia lekarska nie jest daleko. Po drodze parę razy musiałam odpoczywać i przysiąść na ławce bo czułam, że jestem wypompowana – pisała. Coraz częściej spacer to była walka o każdy krok. Męczył ją silny kaszel, duszności nie pozwalały spać w nocy. W jej organizmie zbierała się woda. Zdarzało się, że po wzięciu leków moczopędnych traciła na wadze nawet kilka kilogramów.
Nowe życie
Na serce czekała krótko, 149 dni. Dwa pierwsze telefony z informacją, że jest dla niej nowy narząd okazały się przedwczesnym alarmem. Trzeci zastał ją, gdy smażyła ryby na obiad. – Jest dla pani wstępny dawca. Jest pani zdrowa? Nie gorączkuje, nie miesiączkuje? – to standardowe pytania od koordynatora transplantologicznego. Do Zabrza ma aż 600 kilometrów. Przyjechała po nią karetka, by jak najszybciej dotarła do szpitala. W takiej sytuacji liczy się każda godzina. Pomknęli na sygnale do Zabrza. Następnego dnia o 7 rano znalazła się na bloku operacyjnym. Wspomina uśmiechniętych lekarzy, którzy robili wszystko, by przestała się bać, uspokoiła się. Żartowali, by rozładować atmosferę. Nawet nie wiedziała, kiedy zasnęła.
– Żyje! Boże Ja żyję. Jestem wdzięczna wszystkim swoim przyjaciołom, rodzinie i znajomym którzy trzymali za Mnie kciuki i wierzyli ze wszystko będzie dobrze. Bałam się jak cholerka, ale mając taką siłę obok siebie musiałam pokazać, że jestem twarda sztuka nie do pokonania! Udało się – napisała swoim blogu po operacji.
Pierwsze dni po operacji były trudne. Pomagało jej w tym czasie wiele osób. W dniu, gdy zabrzańscy lekarze przeszczepiali jej serce, w Wiśle odbywał się „Bieg po Nowe Życie”. Brała w nim udział Adriana Szklarz, kobieta, która najdłużej w Polsce czekała na nowe serce. Posłała Joannie do szpitala medal, który dostała na biegu.
Joanna czerpie teraz z życia pełnymi garściami. Jeździ z dziećmi na wakacje, rozpoczęła studia, napisała książkę. To pamiętnik Joanny, może dodać otuchy innym chorym. Książkę zdecydowało się wydać PWN, trzeba zebrać pieniądze na druk,14 tysięcy zł. Trwa zbiórka funduszy na Pomagam.pl, Joannie udało się już zebrać niemal połowę (link: KLIKNIJ ).
Joanna wierzy, że uda się zebrać całość, a w marcu książka trafi na półki w księgarniach. Ostatnio 20 złotych ze swoich skrzętnie odkładanych pieniędzy do książki dołożyła 8-letnia Julka, córka Joanny.
Kardiomiopatia przerostowa to choroba genetyczna. Julka jest zdrowa, ale syn odziedziczył po Joannie chorobę. Mateusz ma 14 lat, niedawno zabrzańscy lekarze wszczepili mu kardiowerter-defibrylator. Wyniki chłopca nie są dobre, to już tylko kwestia czasu, kiedy zostanie wpisany na listę pacjentów czekających na nowe serce. Joanna czasem ma żal do losu o to, że jej rodzina po raz drugi będzie zmuszona przechodzić przez takie trudne chwile. Wierzy, że ta walka także skończy się zwycięstwem.
fot. arch. Joanny Prorok