Miejski ogrodnik oddał szpik
Dariusz Gajny to postać w Bielsku-Białej dobrze znana, jego pasją jest zieleń pełni funkcję miejskiego ogrodnika. Pomógł swojemu „genetycznemu bliźniakowi”.
– Już od dawna chciałem zapisać się do bazy dawców, ale jak to zazwyczaj w życiu bywa, zawsze było coś ważniejszego do zrobienia w danej chwili, takie działania odkłada się na przyszły tydzień, miesiąc, rok – mówi Dariusz Gajny.
Zarejestrował się ostatecznie przez Fundację DKMS w kwietniu 2018 roku podczas akcji organizowanej przez nauczyciela bielskiego „Ogrodnika” w czasie targów ogrodniczych. – Rejestracja polega na wywiadzie o stanie zdrowia oraz pobraniu wymazu z wewnętrznej strony policzka. Trwa to zaledwie 15 minut – wspomina.
Telefon zadzwonił w listopadzie
W większości przypadków telefon z fundacji z informacją, że „genetyczny bliźniak” potrzebuje pomocy nie dzwoni nigdy. Dariusz odebrał telefon w listopadzie 2019 roku.
– Informacja, że gdzieś na świecie jest osoba chorująca na białaczkę, której można uratować życie zwala z nóg i może rozmiękczyć największego “twardziela”. Nie mogłem powstrzymać łez. Doskonale wiedziałem, co mam robić, nie wahałem się nawet chwili, ale w mojej głowie kłębiły się myśli o tej osobie, jej rodzinie, zastanawiałem się, czy zdążymy, to towarzyszyło mi przez kolejne miesiące – wspomina.
Po przejściu badań krwi Dariusz dowiedział się, że zgodność jest potwierdzona, ale decyzja co do pobrania, jego sposobu czy terminu leży już po stronie kliniki biorcy, która po miesiącu potwierdziła gotowość do przeszczepu i wybrała sposób pobrania.
Sposoby są dwa, jeden polega na pobraniu szpiku z talerza kości biodrowej (około 20 proc. pobrań) drugi to odseparowanie krwiotwórczych komórek macierzystych z krwi obwodowej, tak wykonuje się 80 proc. pobrań. – Zapytano mnie, czy wyrażam nadal zgodę, pozostało ustalenie terminu badań i pobrania – w moim przypadku komórek z krwi. Wykonano u mnie wszystkie możliwe testy z krwi, USG, RTG, badanie serca, potem przekazano mi zastrzyki z czynnikiem wzrostu. Przez cztery dni przed pobraniem musiałem zmobilizować organizm do produkcji większej ilości komórek macierzystych za pomocą zastrzyków domięśniowych, które robiłem sobie sam – opowiada.
“Genetyczny bliźniak” czekał w Belgii
Gdy nastał dzień “zero”, został podpięty pod maszynę, która odwirowała z jego krwi komórki macierzyste. Cały proces trwał 4 godziny, podczas których pobrano od niego 0,5 litra komórek filtrując prawie 20 litrów krwi. Po pobraniu w drodze do domu (wychodzi się od razu po zabiegu, na drugi dzień wraca do pracy) dowiedział się, że komórki są już w drodze do Belgii, będą dla chorego chłopaka. – To co wiem o nim, to grupa krwi, bo biorca przejmuje ją po dawcy, tak więc ma teraz moją. Za jakiś czas dostanę informację o jego stanie zdrowia. W niektórych przypadkach dawca może poznać się z biorcą, niestety prawo belgijskie zakazuje takich kontaktów. Nie poznamy się, ale nie jest to ważne, najważniejsze jest, żeby wyzdrowiał – mówi Dariusz. – Na zawsze będzie w moim sercu i będę o nim myślał – dodaje.
Mężczyzna zapewnia, że cały proces rejestracji, kontaktu i opieki jest na najwyższym możliwym poziomie. Fundacja DKMS pokrywa koszty transportu, zakwaterowania, wyżywienia i przede wszystkim szczegółowo informuje o całym planowanym przebiegu przeszczepu. Nie ma się czego bać.