Historie ludzi


Podziel się

Dowiedz się więcej o akcji

Czytaj

Dostała nerkę od siostry. Obie żyją pełnią życia

 

Dzięki pomocy młodszej siostry Karoliny Barbara Rapacz uniknęła dializ, których bardzo się bała. – Gdyby nie konieczność zażywania leków i regularnych kontroli u lekarza, w ogóle nie pamiętałabym o chorobie – mówi Barbara.

Choroba uszkodziła nerki

Początki choroby? 32-letnia obecnie Barbara mówi, że pierwszą diagnozę usłyszała, gdy miała 15 lat, ale choroba prawdopodobnie zaczęła się już znacznie wcześniej. Miewała silne bóle w okolicach nerek, ze dwa razy przy różnych infekcjach w jej moczu pojawiła się krew. Lekarka, pod której opieką była w poradni, nie kierowała jej na dodatkowe badania, leczyła trochę w ciemno.

– Dopiero gdy w poradni zmieniła się lekarka, dostałam skierowanie na dodatkowe badania. Już podstawowe badanie, czyli poziom kreatyniny we krwi wykazało, że mam uszkodzone nerki. Kolejne wykazały niewydolność na tle odmiedniczkowego zapalenia nerek – opowiada Barbara.

Przez jakiś czas choroba nie dawała poważniejszych objawów. W 2012 roku Barbara urodziła córeczkę, kilka lat później po raz drugi zaszła w ciążę. Po drugim porodzie wyniki zaczęły się pogarszać.

– Miałam już bardzo znacznie przekroczony poziom kreatyniny w krwi. To był poziom, przy którym pacjentów kieruje się już na dializy. Ja ciągle czułam się w miarę dobrze. Oczywiście, zdarzały się dni, kiedy kręciło mi się w głowie, miałam problem z tym, by wstać z łóżka, ale funkcjonowałam mimo wszystko w miarę normalnie – opowiada Barbara.

Lekarze zachęcali do przeszczepu rodzinnego

Gdy lekarze powiedzieli jej, że konieczna będzie transplantacja nerki, buntowała się, pytała, czy to na pewno będzie potrzebne. – Pewno inaczej przyjmuje taką informację ktoś, kto bardzo źle się czuje, nie może normalnie żyć. Ja się ciągle zastanawiałam, czy to nie jest zbyt wcześnie – mówi. – Ale równocześnie bardzo bałam się dializ. Wiedziałam, że związane są z tym ograniczenia w przyjmowaniu płynów, że co drugi dzień trzeba spędzić sporo czasu w stacji dializ – opowiada 32-latka.

Dr hab. n. med. Marek Myślak, prof. nadzw. spec. chorób wewnętrznych nefrologii i transplantologii klinicznej, ordynator oddziału nefrologii i transplantacji nerek Samodzielnego Publicznego Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Szczecinie zaproponował Barbarze rozważenie przeprowadzenia przeszczepu rodzinnego. Takich zabiegów w Polsce ciągle wykonuje się o wiele za mało, w zeszłym roku specjaliści ze szczecińskiego wykonali tylko jedną taką transplantację, we wszystkich ośrodkach w Polsce wykonuje się ich najwyżej kilka miesięcznie.

Przeszczepienie nerki od żywego dawcy daje wyjątkową możliwość wyboru czasu przeszczepienia, czasem nawet przed rozpoczęciem dializ. Jeżeli jest to najbliższy krewny, to zgodność genetyczna pomiędzy dawcą i biorcą jest zazwyczaj wysoka. Od chwili pobrania do przeszczepienia upływa zaledwie kilka godzin, co ma ogromny wpływ na jakość przeszczepionego narządu i zapewnia dobry wynik odległy, lepszy, niż w przypadku nerki pobranej od dawcy zmarłego.

Konieczna była plazmofereza

Barbara ma bardzo liczną rodzinę. – Jest nas dziewięcioro rodzeństwa. Okazało się, że dawczynią dla mnie może być moja młodsza siostra, Karolina. Miała wtedy 23 lata. Miałam mnóstwo wątpliwości, nie ze względu na mnie, ale właśnie na nią. Karolina jednak była zdecydowana, nie brała pod uwagę żadnej innej możliwości – wspomina Barbara.

Siostry spędziły dwukrotnie kilka dni w szpitalu, przeszły  wiele różnych badań. Okazało się, że niestety, ale nerka Karoliny nie będzie jednak idealna, we krwi Barbary oznaczono wysokie miano przeciwciał. Lekarze zdecydowali o wpisaniu Barbary i Karoliny na listę oczekujących na przeszczep krzyżowy, gdzie pary, w których jedna osoba czeka na transplantację, a druga jest gotowa oddać nerkę, wymieniają się narządami.

Przez trzy miesiące nie udało się znaleźć odpowiedniej pary. Wtedy lekarze zdecydowali o wykonaniu przeszczepienia rodzinnego poprzedzonego kilkukrotną plazmoferezą, zabiegiem, który umożliwia usunięcie przeciwciał z organizmu biorcy.

Transplantacja odbyła się w kwietniu 2018 roku. Siostry leżały przed zabiegiem, a potem po nim, w jednej sali. – Było bardzo wesoło, żartowałyśmy ze wszystkiego. Gdy Karolina została wypisana kilka dni po zabiegu do domu, zrobiło mi się bardzo smutno – mówi Barbara.

Dzisiaj czuje się świetnie, nie odczuwa żadnych skutków choroby, myśli o tym, żeby pójść do pracy, gdy tylko młodsza córeczka pójdzie do przedszkola. Oczywiście, teraz, podczas epidemii koronawirusa musi na siebie bardziej uważać. – Mimo leków immunosupresyjnych jestem odporna, nie choruję, nie przeziębiam się – mówi Barbara.

Żywi dawcy narządów są objęci w Polsce opieką medyczną, przechodzą regularne badania, wszystkie analizy wykazują, że żyją dłużej, bo w porę udaje się wykryć u nich np. zmiany nowotworowe.

Podarowanie nerki nie obniża wydolności i nie wiąże się z żadnymi ograniczeniami w późniejszym życiu. – Karolina kilka miesięcy temu urodziła zdrową córeczkę – mówi Barbara.

Wiele ciekawych informacji o żywych dawcach można znaleźć tutaj: https://www.facebook.com/oddajebokocham/


Bieg po Nowe Życie

Czytaj więcej...
Partnerzy