Czwarta wątroba
Lekarze ze szpitala przy ul. Arkońskiej w Szczecinie po raz pierwszy przeszczepili wątrobę temu pacjentowi w 2005 roku. W ciągu dwudziestu kolejnych lat mężczyzna przeszedł jeszcze trzy transplantacje. Ostatnia odbyła się 29 marca 2025 roku. Pacjent miał niewielką szansę na przeżycie.
Przeczytaj także: Ponad tysiąc transplantacji.
Pacjent ma ponad 60 lat, szczecińscy lekarze opiekują się nim od dawna.
– W 2005 roku przeszczepiliśmy mężczyźnie wątrobę, ponieważ miał powikłania zakażenia wirusem typu C – marskość wątroby. Mimo podjętego w tamtym czasie leczenia przeciwwirusowego doszło do reaktywacji zakażenia i pacjent bardzo szybko utracił przeszczepiony graft. Stąd konieczność kolejnego przeszczepienia – tłumaczy prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska, która kieruje oddziałem chorób zakaźnych, hepatologii i transplantacji wątroby w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Szczecinie, cytowana w komunikacie placówki. – Po drugiej transplantacji wątroba pracowała aż do ubiegłego roku. Niestety, w wyniku zdekompensowanej marskości pacjent został zakwalifikowany do kolejnego przeszczepienia, które było o tyle niefortunne, że było powikłane naczyniowo – ukrwienie tętnicze nie było dostateczne, co niestety czasem się zdarza. Zwłaszcza gdy jest to już kolejna tak poważna operacja — dodaje.
Mężczyzny nie można było wypisać ze szpitala
Po trzeciej transplantacji doszło do powikłań, niewydolności dróg żółciowych i licznych infekcji, które były przyczyną utraty przeszczepionej wątroby.
– Pacjent nie ze swojej winy stracił trzy przeszczepione przez nas wątroby – mówi dr Samir Zeair, lekarz kierujący oddziałem chirurgii ogólnej i transplantacyjnej w szczecińskim szpitalu. – W tej sytuacji szanse na przeżycie bez kolejnego przeszczepu były znikome. Pacjent był niewypisywalny ze szpitala, ciągle przyjmował antybiotyki, bez których jego stan stawał się ciężki z powodu sepsy — dodaje.
Mężczyzna przyjmował jeden antybiotyk za drugim, lekarzom kończyły się już pomysły. Poinformowali pacjenta, w jakim jest stanie, nie kryjąc, że kolejna transplantacja, a to jedyna szansa na ratunek, będzie się wiązała z ogromnym ryzykiem śmierci. – Powiedziałem pacjentowi, że szansę na przeżycie kolejnej operacji przeszczepienia wątroby wynoszą około 10 procent – mówi dr Zeair.
Pacjent poprosił o kilka dni do namysłu, porozmawiał z bliskimi. Zdecydował się podjąć ryzyko. Czwarty przeszczep odbył się 29 marca. Mimo niepewnych rokowań, stan mężczyzny po transplantacji każdego dnia się poprawiał. – Pacjent chciał żyć, chciał wrócić do pracy, bo wciąż pracuje – mówi dr Zeair. – Wyszedł do domu we wtorek, 8 kwietnia — dodaje.
To były trudne decyzje
Lekarze nie kryją, że decyzja dotycząca ostatniej, czwartej transplantacji nie była dla zespołu lekarskiego prosta. – Rozważając wskazania do kolejnego przeszczepienia należy zadać sobie pytanie, czy utrata narządu jest z winy pacjenta, bo np. pił alkohol, nie brał leków, nie stosował się do zaleceń – wyjaśnia prof. Wawrzynowicz-Syczewska. – W tym przypadku przyczyny były całkowicie obiektywne — dodaje.
Kolejną wątpliwością była liczby narządów, które może dostać jeden człowiek. – To są wątpliwości natury etycznej – czy fair jest kolejne przeszczepienie wobec niedoboru narządów – mówi profesor. – Była między nami żarliwa dyskusja, ale czy my mamy prawo odmówić człowiekowi, który niczemu nie zawinił, pomocy. Przecież naszym zadaniem jest ratowanie życia. Te kwestie trudno rozstrzygać. To prawda, że podnoszone są wątpliwości i pytania, ile przeszczepień jednego narządu można wykonać. Ja nie wiem, czy jest gdzieś jakiś limit — dodaje.
Zdjęcie: Szpital Szczecin. Od lewej: profesor Marta Wawrzynowicz-Syczewska, pielęgniarka Mirosława Namiecińska, pielęgniarka oddziałowa Małgorzata Majchrzak.