Dwa małżeństwa wymieniły się nerkami
Krzysztof, mąż Aliny Sołtys, problemy z nerkami miał od dawna. Powód: choroba genetyczna. Jedną nerkę lekarze musieli mu usunąć. Druga przestała pracować. Kilka lat temu okazało się, że konieczne stały się dializy. Lekarze radzili mężczyźnie, by nie rezygnował z pracy, że dla psychiki nie jest dobrze, gdy siedzi się domu i rozmyśla o chorobie. Pan Krzysztof trzy razy w tygodniu po pracy jechał do stacji dializ. Lekarze nie kryli, że najlepszym wyjściem będzie przeszczep nerki. – Od razu pomyślałam, że skoro mam dwie zdrowe nerki, oddam jedną mężowi. Nie zastanawiałam się ani chwili – opowiada pani Alina.
Przeszczep od żywego dawcy jest dla pacjenta ze schyłkową niewydolnością nerek korzystniejszy, niż przeszczep od dawcy zmarłego. Lekarze jednak od razu powiedzieli pani Alinie, że ona oddać nerki mężowi nie może ze względu na niezgodność grup krwi. – Ale jest inne rozwiązanie – powiedzieli. Zaproponowali przeszczep krzyżowy, czyli znalezienie innej pary, w której jedna z osób potrzebuje nowej nerki i wymianę narządów. Podwójny przeszczep odbył się w 2016 roku w Klinice Transplantologii i Chirurgii Ogólnej Szpitala Uniwersyteckiego nr 1 im. dr Antoniego Jurasza w Bydgoszczy kierowanej przez profesora Zbigniewa Włodarczyka. Był to dopiero drugi krzyżowy przeszczep nerek w Polsce.
Stracił nerkę z powodu nowotworu
Nim do tego doszło, konieczne było przeprowadzenie wielu specjalistycznych badań. Pani Alina spędziła kilka dni w szpitalu. – Lekarze bardzo dokładnie sprawdzili, w jakim stanie jest moje serce i cały układ krążenia, zrobili mi badania krwi i moczu, scyntografię, prześwietlenie nerek. Mój tata zmarł na raka żołądka, więc przeszłam też profilaktyczne badania w tym kierunku. Nigdy wcześniej nie zostałam tak dokładnie przebadana – śmieje się pani Alina.
Znalazła się para z Warszawy, w której jedna z osób, mężczyzna, potrzebował nowej nerki. Pan przeszedł pierwszy przeszczep ćwierć wieku wcześniej, po latach nerka podarowana od zmarłego dawcy zaczęła odmawiać posłuszeństwa. Po badaniach okazało się, że pani Alina może mu podarować swoją nerkę. Niestety, w lipcu, niedługo przed zaplanowanym przeszczepem mężczyzna przechodził operację przepukliny w czasie której doszło do komplikacji z zatrzymaniem krążenia. Zabieg trzeba było odwołać. Udało się jednak znaleźć inną parę. Przeszczepu potrzebował pan Janusz, mężczyzna, który kilka lat wcześniej stracił jedną z nerek z powodu nowotworu. Z jedną nerką można żyć jak zdrowy człowiek, ale u pana Janusza ta nerka przestała pracować. Okazało się, że pani Alina może mu podarować swój narząd, a Bogumiła, żona pana Janusza, może oddać nerkę panu Krzysztofowi.
Są jak rodzina
Zgodę na przeprowadzenie zabiegu wyrazili Komisja Etyczna Krajowej Rady Transplantacyjnej oraz sąd. – Poznaliśmy się z Bogumiłą i Januszem jeszcze przed zabiegiem, w czasie badań. Okazali się fantastycznymi ludźmi, od razu przypadliśmy sobie do gustu. Przed operacją, a potem po niej leżeliśmy wszyscy w jednej sali. Nie czułam w ogóle strachu przed zabiegiem, bywało wesoło – wspomina pani Alina. Mówi, że zabieg odbył się we wtorek, w sobotę wróciła do domu, a poniedziałek ze szpitala został wypisany jej mąż. Obie nerki zaczęły pięknie filtrować krew jeszcze na stole operacyjnym.
Zarówno pani Alina , jak i jej mąż szybko wrócili do normalnych zajęć, a potem do pracy. – Zyskaliśmy nie tylko nowe życie, bez dializ, ale i nową rodzinę. Przyjaźnimy się z Bogumiłą i Januszem, bywamy u siebie – opowiada pani Alina.
Mówi, że gdyby nie badania, które regularnie przechodzi, nie pamiętałaby o tym, że nie ma jednej nerki. Nawet blizna po operacji stała się z czasem mało widoczna. – Jeśli ktoś stoi przed podjęciem decyzji, czy zostać żywym dawcą, niech się nie waha. Nie ma się czego bać – zapewnia kobieta.
Na zdjęciu od lewej stoją: Janusz i Bogumiła Kwiatkowscy, Alina i Krzysztof Sołtys.