Historie ludzi


Podziel się

Dowiedz się więcej o akcji

Czytaj

Historia trzyletniej Danusi

Klinika Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego to jeden z dwóch szpitali w Polsce przeszczepiających serca dzieciom. Najmłodszą dotąd pacjentką, która opuściła  szpital z nowym sercem i szansą na normalne życie jest Danusia Grzyb.
Danusia urodziła się o kilka tygodni za wcześnie
Danusia jest najmłodsza z trójki rodzeństwa, w lipcu skończyła trzy lata. Dziewczynka przyszła na świat jako wcześniak, w 30 tygodniu ciąży, ważyła dwa kilo. Pani Weronika, mama Danusi wiedziała, że jej córeczka jest poważnie chora i od urodzenia będzie musiała walczyć o zdrowie. Już badania prenatalne wykonane w 13 tygodniu ciąży wykryły u Danusi wadę serca.
Dziewczynka urodziła się za pomocą cesarskiego cięcia. Miała kardiomiopatię rozstrzeniową oraz blok serca, lekarze zdecydowali, że trzeba jej wszczepić stymulator serca. Wybrali najmniejszy model na rynku, umieścili urządzenie w brzuchu dziewczynki. – Serce Danusi dzięki urządzeniu podjęło pracę – opowiada pani Weronika.
Jak wiele wcześniaków, Danusia borykała się z różnymi problemami zdrowotnymi, musiała też zażywać różne leki wspomagające pracę serca. W badaniu USG widać było, że frakcja wyrzutowa serca Danusi jest za niska, ale dziewczynka w miarę sobie radziła.
Stan dziewczynki zaczął się pogarszać
Danusia miała niecałe dwa lata, gdy wymieniono jej cały układ stymulatora, dołożono kolejne elektrody.  – Praca serca się wtedy znacznie poprawiała, ale niestety, potem szybko frakcja wyrzutowa zaczęła spadać – wspomina mama Danusi.
Mimo nie najlepszych wyników dziewczynka dobrze się rozwijała. Miała apetyt, nie siniała, nie zdarzały jej się utraty przytomności. W zasadzie poza poceniem się nie miała innych objawów mogących świadczyć o tym, że jej serce jest uszkodzone.
– Pod koniec roku Danusia zaczęła chorować, była przeziębiona, potem miała zapalenie płuc. Gdy jechaliśmy w lutym na kontrolę do Warszawy, wydawało nam się, że jest już w miarę dobrze. Niestety, po wykonaniu badań lekarze uznali, że jej serce jest tak słabe, że Danusi nie można wypuścić ze szpitala. Nie byłam na to przygotowana, miałam ze sobą tylko to, co w torebce. Dopiero następnego dnia mąż przywiózł mi walizkę z potrzebnymi rzeczami – wspomina pani Weronika.
Lekarze zdecydowali, że konieczna będzie transplantacja
Ustawienie leków pomogło, Danusia została nawet wypisana na Wielkanoc do domu. Poprawa nie trwała jednak długo, dziewczynka wróciła na oddział, przelewała się przez ręce.
– Zdecydowaliśmy się wtedy wykonać u niej banding, czyli zwężenie tętnicy płucnej specjalną opaską.  To zabieg, który ma sprawić, że prawa komora częściowo przejmuję pracę niewydolnej lewej komory. Samopoczucie dziewczynki się poprawiło, ale wyniki nie – opowiada profesor Mariusz Kuśmierczyk, szef Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Wiedzieliśmy, że może ją uratować tylko transplantacja – dodaje.
Lekarze rozważali podłączenie jej do pompy wspomagającej pracę serca, jako pomostu do transplantacji. Wcześniej jednak znalazło się dla Danusi serce. To było w tegoroczne wakacje.
– Przyszli do nas lekarz dyżurny oraz kardiochirurg. Wiedziałam, że to coś poważnego, myślałam, że ostatecznie zdecydowali o podłączeniu Danusi do pompy. Okazało się, że jej serce dla niej. Zaczęłam płakać, a Danusia, która po zabiegu bandingu wiedziała, że w czasie operacji nie można mieć na skórze żadnych naklejanych tatuaży wzięła chusteczkę i zaczęła je zmywać z nóg – opowiada pani Weronika.
Dziewczyna szybko zaczęła wracać do zdrowia
Po transplantacji Danusia błyskawicznie zaczęła wracać do zdrowia. 19 dni po operacji opuściła szpital, doszła do samochodu na własnych nogach. Dotąd w Klinice Kardiochirurgii Dziecięcej Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wykonano pięć transplantacji u dzieci.
– Dla takich pacjentów, zwłaszcza najmłodszych, brakuje narządów. Dzieje się tak dlatego, bo w obliczu tragedii, jaka spada na rodziców nagle zmarłego dziecka, lekarze często nie mają odwagi pytać o możliwość pobrania narządów. Często to sami rodzice zmarłego pacjenta pytają o to, nie chcą by śmierć ich dziecka poszła na marne – mówi prof. Kuśmierczyk.
Weronika Grzyb prowadzi na Instagramie konto mushrooms.3, na którym opisuje historię Danusi. Dzieli się swoimi doświadczeniami, chce też dać nadzieję rodzicom innych chorych dzieci.

Bieg po Nowe Życie

Czytaj więcej...
Partnerzy