Historie ludzi


Podziel się

Dowiedz się więcej o akcji

Czytaj

Kornel cieszy się życiem z nowym sercem

Lekarze często przypominają, że znacznie bardziej prawdopodobne niż to, że zostaniemy dawcami, jest to, że by żyć, będziemy potrzebować nowej wątroby, nerki, płuca czy serca. Historia Kornela to potwierdza. Przez kilkanaście lat wielki jak dąb chłopak był okazem zdrowia. Nagle jego życie wywróciło się do góry nogami.

15-letni Kornel Łomnicki mieszka z rodzicami i dwoma braćmi pod Wrocławiem. Dotąd specjalnie na nic nie chorował, tylko raz w życiu, gdy miał 8 czy 9 lat brał antybiotyk, miał wtedy zapalenie płuc. W zeszłym roku Kornel pojechał na kolonie nad morze. Wrócił sinozielony, słaby. Na grypę żołądkową chorowali jeszcze inni koloniści, więc rodzice chłopca nie martwili się, byli pewni, że chłopak za 2-3 dni wróci do zdrowia. Niestety. – Kornelowi zaczęły puchnąć nogi, miał krótki oddech, bardzo się męczył. Pojechaliśmy z nim na pogotowie. Stamtąd został wysłany na oddział zakaźny, bo lekarze podejrzewali, że może cierpieć na zapalenie wątroby. Pojechałem po rzeczy Kornela do domu, a lekarze w tym czasie zaczęli diagnozować kolejne problemy: niewydolność nerek, wątroby, serca – wspomina pan Sebastian, tata Kornela.

Chłopaka przewieziono na nefrologię, został podłączony do sztucznej nerki, był dializowany przez dziesięć dni. Lekarze nie mogli dojść do tego, co mu jest. Przypuszczali, że mógł zażyć jakieś dopalacze albo zatruć się grzybami. Cały czas miał bardzo wysokie tętno, jego serce biło z szybkością 160 uderzeń na minutę. Lekarze nie mogli uregulować tego lekami. Z czasem poprawiła się wydolność nerek i wątroby, ale nie serca. Specjaliści z wrocławskiego szpitala poprosili o pomoc Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Wieczorem wysłali maila z informacją o Kornelu, rano chłopak jechał już do Zabrza karetką. – Nim żona zdążyła wypełnić wszystkie dokumenty, Kornel był już diagnozowany – opowiada tata chłopaka.

Po kilku dniach lekarze postawili diagnozę: to kardiomiopatia, lewa komora serca Kornela jest bardzo powiększona. Nigdy do końca nie wyjaśniło się, dlaczego serce chłopca zostało tak bardzo uszkodzone. Jedną z hipotez jest infekcja.  – Spróbujemy poprawić stan serca lekami – powiedzieli rodzicom lekarze. Terapia lekami nie przyniosła wystarczającej poprawy, dlatego zabrzańscy specjaliści zdecydowali się wszczepić mu specjalną pompę wspomagającą pracę niewydolnego serca. Zabieg odbył się we wrześniu, w listopadzie chłopak wrócił do domu z pompą. Lekarze powiedzieli, że to dla niego szansa, by doczekać do przeszczepu, bo nie ma innego sposobu na uratowanie mu życia. – Baliśmy się o niego, zdarzały mu się zasłabnięcia – wspomina pan Sebastian.

Pompa ratuje życie, ale zdarzają się różne powikłania. U Kornela lekarze odkryli podczas kontroli skrzeplinę, mimo terapii antybiotykami rozwinęła się sepsa. Chłopak musiał stoczyć kolejną bitwę o życie. Miał już wychodzić do domu, gdy lekarze powiedzieli mu, że znalazło się dla niego serce. Nie bał się operacji, natychmiast się zgodził, wiedział, że dla niego to szansa na uwolnienie się od pompy, że to będzie koniec życia na uwięzi. Kornel dostał nowe życie po 265 dniach wspomagania przez pompę. Wiadomo, że dawcą była osoba z Górnego Śląska. – Jesteśmy niezwykle wdzięczni zarówno dawcy, jak i jego rodzinie – mówi pan Sebastian. Bliscy Kornela są też wdzięczni lekarzom, pielęgniarkom i całemu personelowi zabrzańskiego szpitala. – Gdy Kornel jechał na salę operacyjną miałem pewność, że tam zostanie zrobione wszystko, by mój syn przeżył. Reszta zależała od niego – wspomina tata chłopaka. Pan Sebastian z wyksztalcenia jest spawaczem. Z pomocą firmy Rextorn Metalwork stworzył symboliczną rzeźbę serca składającą się z dwóch różnych metali połatanych szwami. To prezent dla personelu zabrzańskiej placówki, zostanie wręczony w czasie najbliższej wizyty.

Kornel jest już w domu, cieszy się każdym dniem nowego życia. Ma wiele powodów do radości, bo dostał się do wymarzonej szkoły średniej i do klasy o takim profilu, jaki chciał. Od września normalnie pójdzie do szkoły. Oczywiście, będzie musiał bardziej niż inni uważać na infekcje, dbać o higienę, unikać osób kichających i zakatarzonych, ale będzie mógł żyć tak, jak jego rówieśnicy. – Zrobił się nawet niezbyt grzeczny, jak każdy nastolatek – opowiada tata chłopca.

Kornel miał szczęście, bo jako dziecko był pacjentem, dla którego szukano serca w pierwszej kolejności, ale równocześnie jako osoba mająca ponad 190 cm wzrostu mógł dostać serce od osoby dorosłej. Nadal jednak w Polsce niektórzy pacjenci umierają tylko dlatego, bo w porę nie znalazł się dla nich nowy narząd. Pan Sebastian mówi, że tak ważne jest, by propagować ideę przeszczepiania narządów, mówić, że to sprawa nas wszystkich.

 


Bieg po Nowe Życie

Czytaj więcej...
Partnerzy