Malutki Mateusz czeka na nowe serce
Pierwszą walkę o życie Mateusz urodzony 18 grudnia 2017 roku stoczył, gdy miał zaledwie dwa tygodnie. Lekarze nie kryli, że jego stan jest bardzo zły. Choroba spustoszyła serce malucha.
Mateusz trafił pod opieką Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Krakowie. Lekarze zdecydowali się wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną, przeszedł dwie transfuzje krwi. Spędził miesiąc na oddziale intensywnej opieki medycznej. Lekarze wygrali walkę o jego życie, chłopiec został przeniesiony na oddział kardiologiczny, gdzie spędził kolejne dwa miesiące. Lekarze już w lutym zdecydowali o wpisaniu chłopczyka na pilna listę do przeszczepu serca. To lista, na której znajdują się pacjenci, którzy bez przeszczepu szybko umrą.
Niestety, w Polsce dramatycznie brakuje serc dla małych dzieci, takich transplantacji wykonuje się najwyżej kilka rocznie. To czekanie na cud. Rodzice licząc na to, że może da się naprawić serce Mateuszka, na własną rękę wybrali się z dokumentacją medyczną syna do profesora Edwarda Malca, który pracuje w klinice kardiochirurgicznej w Niemczech, ale raz w miesiącu przyjmuje także prywatnie w Krakowie. Niestety, ten znany profesor potwierdził, że krakowscy lekarze mają rację i życie chłopca może uratować tylko nowe serce.
Serce przestało pracować
Lekarze wypisali malca do domu, być choć trochę pobył z bliskimi. Szczęście trwało tylko chwilę. Jego stan bardzo szybko się pogorszył, Mateuszek musiał wrócić do szpitala. We wrześniu po raz kolejny był w na tyle stabilnym stanie, że lekarz odważyli się wypuścić go domu, co piątek rodzice przywozili go na badania kontrolne. Mateuszek przez chwilę miał w miarę normalne życie.
W listopadzie przyszedł potężny kryzys. Chore i niewydolne serce chłopca przestało pracować, kolejne narządy nie otrzymujące wystarczającej ilości krwi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Lekarze zdecydowali, że po raz kolejny trzeba wprowadzić chłopca w śpiączkę, był w niej miesiąc. Opiekę na chłopcem przejął oddział kardiochirurgii i intensywnej opieki kardiochirurgicznej. Jego szef, profesor Janusz Skalski zdecydował o sprowadzeniu z Niemiec specjalnej pompy, sztucznej lewej komory, która wspomoże pracę niewydolnego serca chłopczyka. Zabieg wszczepienia pompy trwał siedem godzin, operacja udała się.
W grudniu lekarze wybudzili malucha ze śpiączki. Od tego czasu Mateuszek podpięty do pompy nie może opuścić szpitala, czeka na cud i nowe życie. Profesor Skalski szuka dla niego serca wszędzie. – Żeby ktoś zrozumiał to, że narządy ratują życie innego człowieka. Nastawienie społeczne nie jest za dobre. Nastawienie też i zespołów lekarskich, które w trosce o to, żeby nie narazić się, nie zgłaszają narządów do przeszczepu – mówił w rozmowie z TVN.24 profesor Skalski.
Chcąc uratować życie tego wspaniałego malucha profesor zapowiedział, że będzie starał się o to, by NFZ pokrył koszty przeszczepu serca za granicą. – Niemcy odmówili wpisania go na listę. Mają za dużo swoich dzieci. A reszta? Czekamy – mówi Katarzyna Szastak, ciocia Mateusza.
Potrzebna jest pomoc
Chłopiec ma ogromne opóźnienie w rozwoju, jego rączki i nóżki są bardzo słabe, a mięśnie wiotkie. Potrzebna jest trudna rehabilitacja, która daje efekty, bo Mateusz zaczął siadać. Trwa wyścig z czasem, bo pompa tylko pozwala odroczyć wyrok. Jeśli nie znajdzie się serce, chłopiec umrze.
Malec, który zdążył już skraść serca całego personelu krakowskiego szpitala nie rozumie, dlaczego musi żyć przypięty do pompy. – Mateuszek bardzo przeżywa zamknięcie w sali, jest uwięziony. Ma już serdecznie wszystkiego dość – mówi pani Katarzyna.
Trwa zbiórka pieniędzy na leczenie i rehabilitację malucha. Więcej informacji można znaleźć tutaj.