Transplantologia


Podziel się

Dowiedz się więcej o akcji

Czytaj

Serce dla niego przyleciało prezydenckim odrzutowcem

 

Roman Błażejczak mieszka w Rakoniewicach, niewielkiej miejscowości w Wielkopolsce. Z zawodu jest fotografem, przez lata prowadził własny zakład. Miał 26 lat, gdy zachorował na grypę. Dzisiaj mówi, że jak wielu młodym ludziom brakło mu pokory wobec choroby. Zamiast leżeć w łóżku, kurować się, pracował.

Nie chciałem zostawić firmy, klientów – opowiada. Zapłacił za to ogromną cenę. Zaczęły się niepokojące objawy – duszność, zmęczenie, bóle brzucha Lekarze nie mogli znaleźć przyczyny. Podejrzewali wrzody żołądka i inne choroby. Tymczasem zbagatelizowana grypa zrobiła w jego sercu gigantyczne spustoszenie. Gdy wreszcie lekarze kardiolodzy wykryli przyczynę jego złego samopoczucia wysłali go do Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. To był początek lat 90., profesor Zbigniew Religa ze swoim zespołem jako jedyny w Polsce wykonywał wtedy przeszczepy serca. Pana Romana operował Marian Zembala, wtedy jeszcze docent. Profesor Religa był w tym czasie w Japonii. – Ja już tego ostatniego czasu nie pamiętam. Leżałem w szpitalu, moje serce ledwo biło. Serce zdrowego człowieka ma wydolność w granicach 60 proc. U mnie to było 6 proc. Moje serce gasło. Lekarze powiedzieli żonie, że jeśli w ciągu tygodnia nie uda się znaleźć serca, umrę – wspomina pan Roman.

Dzisiaj lekarze ratują niektórych pacjentów podłączając ich do specjalnych pomp zastępujących pracę uszkodzonego serca. Wtedy takie urządzenia jeszcze nie były w Polsce dostępne. Można było je sprowadzić na własną rękę z Niemiec, koszt wynosił około 80 tys. niemieckich marek. Na szczęście serce dla pana Romana się znalazło. W Szczecinie. Pojawił się problem z transportem, ze Szczecina do Zabrza to kawał drogi, nawet helikopterem trudno byłoby zdążyć na czas. Wtedy prezydentem Polski był Lech Wałęsa. Latał z Gdańska do Warszawy niewielkim odrzutowcem. Kancelaria zgodziła się na transport serca tym samolotem.

Organizm biorcy traktuje przeszczepiony narząd jak intruza. Walczy z całych sił, żeby go zniszczyć. Pacjent po przeszczepie dostaje duże dawki leków immunosupresyjnych, które mają zapobiec odrzutowi. Gdy żona pana Romana dojechała do szpitala, był już pod narkozą. Lekarze się cieszyli. – Bali się, że kontakt z bliskimi to będą dla mnie zbyt duże emocje – mówi pan Roman.

Po zabiegu bardzo szybko dochodził do siebie. – Zdrowy człowiek nie zwraca uwagi na niektóre rzeczy. Dla mnie to było coś cudownego, że mogę jeść i nie mam odruchów wymiotnych, że jestem w stanie dojść sam do ubikacji nie musząc prosić o pomoc pielęgniarek – wspomina mężczyzna.

Wie, że nowe życie dostał dzięki młodemu człowiekowi, który w chwili śmierci był od niego o dwa lata młodszy. Wrócił do pracy, do aktywnego życia. Miał perypetie zdrowotne, między innym bardzo silny proces odrzuceniowy, ale przez wiele lat podarowane serce służyło mu świetnie. Aż do 2015 roku, kiedy przeszedł zawał. – Przeszczepiając serce lekarze odtwarzają połączenia naczyniowe, ale nie są w stanie odtworzyć układu nerwowego. Nie odczuwałem symptomów nadchodzącego zawału. Zorientowałem się, że coś jest nie tak, gdy zacząłem się coraz gorzej czuć – opowiada.

Panem Romanem zajął się profesor Marek Jemielity, kierownik Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Są równolatkami. – Jest pan za młody, by umierać – stwierdził profesor nie kryjąc, że konieczny będzie kolejny przeszczep serca. Skierował pana Romana do Śląskiegi Centrum Chorób Serca. – Kazali mi natychmiast przyjechać. Leżałem przez siedem miesięcy w szpitalu podłączony do pomp dozujących leki, które utrzymywały mnie i moje serce przy życiu. 9 sierpnia 2017 roku, w moje imieniny, znalazło się dla mnie serce, tym razem w Warszawie. Dawcą był mężczyzna. Umarł w wyniku wypadku – opowiada pan Roman.

Serce przeszczepił mu Michał, syn profesora Zembali. Pan Roman został pierwszym w Polsce pacjentem, u którego przeprowadzono udaną retransplantację serca. – Dzisiaj gdy tylko mogę spotykam się z ludźmi i opowiadam im o tym, że przeszczep to drugie życie, że oddanie swoich narządów innym to jedyne, co może nadać śmierci jakiś sens – mówi pan Roman.


Bieg po Nowe Życie

Czytaj więcej...
Partnerzy