Transplantologia

Oznakowany czerwonym kolorem Główny Szlak Beskidzki imienia Kazimierza Sosnowskiego biegnie od Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach. Szlakiem idą teraz Marek Szlicht, będący 9 lat po przeszczepie serca oraz Leszek Piekło, który ma rozrusznik serca

Przeczytaj także: Spotkamy się po raz 22.

Głównym Szlak Beskidzki to najdłuższa oznakowana trasa w polskich górach, liczy około 496 km. Szlak wiedzie przez Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Niski oraz Bieszczady.

Wędrując nim turyści pokonują m.in. Baranią Górę, Babią Górę, Turbacz, Jaworzynę Krynicką, Chryszczatą, Smerek i Halicz.

Wędrowanie tym szlakiem jest od kilku lat bardzo popularne, przemierzają go zarówno studentów, jak i emerytów. Niektórzy idą w góry z namiotami, inni nocują w schroniskach albo gospodarstwach agroturystycznych.

Przeczytaj także: Pacjenci po transplantacji wątroby

Wyruszyli na szlak

W poniedziałek, 24 kwietnia z Ustronia wyruszyła niezwykła wyprawa pod hasłem „Transplantacja Daje Życie”, której uczestnicy chcą pokonać właśnie Główny Szlak Beskidzki. Bierze w niej udział 71-letni Marek Szlicht, który od dziewięciu żyje z przeszczepionym sercem. – Panuje takie przeświadczenie, że jak ktoś jest po transplantacji, to już będzie wrak człowieka, że będzie taki kanapowy tryb życia i będzie taki uciążliwy. Nie – mówi TVN24 Marek Szlichta.

Razem z nim na szlak wyruszył Leszek Piekło. Mężczyzna ma wszczepiony kardiowerter-defibrylator, przeszedł zawał serca. Markowi i Leszkowi towarzyszy młodszy o kilkanaście lat Ryszard Wolski.  Mężczyźni mają zamiar przejść szlak tam i z powrotem. Meta, a zarazem ponowny start została wyznaczona w Wołosatym. Mężczyźni zabrali ze sobą zapasy leków a na wszelki wypadek także dokumentację medyczną. Będą nocować w gospodarstwach agroturystycznych.

Zdjęcie: www.facebook.com/mieczyslaw.szczurek. Na zdjęciu: Uczestnicy wyprawy razem ze starostą cieszyńskim Mieczysławem Szczurkiem.