Z góralem nie wygrasz
38-letnia Katarzyna Łukaszczyk – Capowska i o rok starszy Maciej Łukaszczyk – Capowski to wyjątkowo dobrana para. Pan Maciej podarował swojej żonie nowe życie.
W swojej kuźni IronArt w Zakopanem Katarzyna i Maciej tworzą przedmioty z duszą. Starają się łączyć tradycję z nowoczesnością, każdy przedmiot, który wychodzi spod ich rąk, jest niepowtarzalny. Tworzą noże, siekiery, widelce, bramy, wszystkie te rzeczy to rękodzieła. Katarzyna dodatkowo zajmuje się stolarką, spod jej rąk wychodzą cudne przedmioty z drewna. Kochają to, co robią, praca jest ich pasją. – Zająłem się kowalstwem artystycznym jeszcze w 1998 roku, żona do mnie dołączyła – mówi Maciej.
Dar życia
– IronArt jedzie na przeszczep 🙂 Mój mąż, twórca IronArt – Maciek Łukaszczyk-Capowski podaruje mi największy dar – DAR ŻYCIA. Wy też możecie pomóc nam i innym oddając krew w całej Polsce. Pozdrawiam Was wszystkich – Kasia z IronArt 🙂 – napisała 27 czerwca Katarzyna na Facebooku.
Kciuki trzymało za nich mocno wiele osób. Wszystko poszło jak należy. Nerka Macieja jeszcze na stole podjęła pracę. – Mam niezwykłe szczęście, że trafiłam na takiego męża, z którym pod każdym względem jesteśmy dobrani – śmieje się Katarzyna.
O tym, że ma chore nerki, dowiedziała się przypadkiem, w 2015 roku. Zrobiła badania krwi, które wykazały zbyt wysoki poziom kreatyniny. – Nie czułam się źle. Moi rodzice są lekarzami i nalegają na to, żeby się regularnie badać. To były takie właśnie rutynowe badania – opowiada kobieta.
Nigdy tak do końca nie wyjaśniło się, skąd wzięła się u niej niewydolność nerek. Być może wpływ miała na to jakaś infekcja w przeszłości, ale tego nigdy nie udało się potwierdzić. Przez jakiś czas jakoś funkcjonowała, ale potem z miesiąca na miesiąc zaczęła się czuć coraz gorzej. – Gdy pojawiają się osłabienie i obrzęki, to sygnał, że jest już źle – mówi. – Na początku choroba może nie dawać żadnych objawów. Poznałam panią, która przyszła na zabieg usunięcia guzka na szyi, a badania wykazały, że ma bardzo uszkodzone nerki, tak bardzo, że od razu trafiła na dializy – dodaje Katarzyna.
Ona o tym, że będzie musiała być dializowana dowiedziała się na początku roku. Niektórzy jakoś sobie w tej sytuacji radzą. Jej organizm znosił dializy bardzo źle. – Po dializach byłam tak zmęczona, że mogłam tylko leżeć. Cały następny dzień dochodziłam do siebie, a w kolejnym znowu jechałam na dializę – opowiada kobieta. Przeszła m.in. udar.
Decyzja męża dała jej nowe życie
Jeździli od lekarza do lekarza, od szpitala do szpitala. Byli m.in. w Suchej Beskidzkiej, w Krakowie. Maciej mówi, że nie był w stanie patrzyć na to, jak jego żona cierpi. Zaczął szukać informacji w internecie, zajrzał chyba na każdą stronę, na której była choć wzmianka o niewydolności nerek. Natrafił na stronę Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie, skontaktował się z Aleksandrą Tomaszek, koordynator przeszczepień i pobrań od dawców żywych w tym szpitalu. – Usłyszałem od niej, że mamy przyjeżdżać – mówi Maciej.
Tam usłyszeli o tym, że pomóc może przeszczep nerki. Maciej od razu zaproponował, że jeśli tylko będzie to możliwe, zostanie dawcą. Katarzyna początkowo nie chciała o tym słyszeć. – Ale z góralem nie ma się co wykłócać, nic to nie da – śmieje się. – Dzięki decyzji męża na dializach byłam tylko kilka miesięcy – dodaje.
Maciej mówi, że ani chwili nie wahał się przed podjęciem decyzji, nigdy jej nie żałował. Przeszczep odbył się w lipcu. – Miałem moment strachu, gdy podano mi narkozę, ale to była naprawdę chwila. Miałem świadomość, że jestem w rękach świetnych specjalistów, wiedziałem, jak będzie wyglądał zabieg, lekarze wszystko nam wytłumaczyli – opowiada.
Katarzyna błyskawicznie wróciła do pracy i aktywnego życia. – Dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, jak źle się czułam – mówi.
Więcej informacji o przeszczepach nerek od żywych dawców można znaleźć tutaj.