18-letni Szymon uratował życie sześciu osób
Wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Jednego dnia Szymon cieszył się czasem spędzonym z bratem, wspólnymi zainteresowaniami a dwa tygodnie później już nie żył. Pobrano od niego narządy do przeszczepów. – Rozmawialiśmy o tym w domu, wiedzieliśmy, jaka była jego wola – opowiada pani Agnieszka, mama Szymona.
Przeczytaj także: Lot z płucami, nerką i trzustką.
W tym roku Szymon zdawałby maturę
Szymon mieszkał razem z rodzicami i starszym bratem Mateuszem we Wrocławiu. Był uczniem Liceum Ogólnokształcącego nr X im. Stefanii Sempołowskiej we Wrocławiu. W tym roku przystępowałby do egzaminu maturalnego. Chłopak interesował się muzyką, zwierzętami (opiekował się wężem), Formułą 1. Próbował różnych rzeczy: gry na pianinie, trików na rowerze i wielu innych.
Listopadowy weekend zostanie już na zawsze w pamięci rodziców Szymona. Trwały przygotowanie do sobotniego śniadania. Niestety Mateusz nie mógł dobudzić swojego brata Szymona, nie reagował. Wtedy bliscy 18-latka nie wiedzieli jeszcze, że nie zjedzą już żadnego wspólnego posiłku.
Mateusz wezwał karetkę pogotowia. 18-latek został przewieziony do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu.
– Lekarze próbowali syna ratować, ale od początku nie kryli, że jest bardzo źle – mówi pani Agnieszka.
Okazało się, że Szymon miał w głowie naczyniaka, który pękł. Powstał rozległy obrzęk mózgu. Rozpoczęła się walka o życie 18-latka. W szpitalu stan Szymona był non stop monitorowany, podawano mu lekarstwa mające na celu zmniejszenie obrzęku. Wykonywano wiele różnych badań by potwierdzić, czy podjęte leczenie jest skuteczne. Niestety po trwającej półtora tygodnia walce kolejne badania potwierdziły najgorsze, że nie da się już nic zrobić, że doszło do śmierci mózgu.
– Chciałabym podziękować lekarzom, którzy za wszelką cenę próbowali ratować Szymka oraz pielęgniarkom i pielęgniarzom, którzy 24 godziny na dobę opiekowali się moim synem. Spędziłam w szpitalu wiele godzin i widziałam na własne oczy, jak bardzo chcieli mu pomóc – mówi pani Agnieszka. – Widziałam wzruszenie na ich twarzach, kiedy mówili jak bardzo im przykro, że nie są w stanie nic więcej zrobić – dodaje.
Przeczytaj także: 48-latka otrzymała serce i nerkę.
Bliscy Szymona wiedzieli, o czym chce z nimi rozmawiać koordynator transplantacyjny
Jako rodzice mieliśmy w głowie powtarzające się pytania “czy można było to przewiedzieć, czy dało się temu zapobiec? – mówi pani Agnieszka. – Niestety naczyniaki mogą nie dawać żadnych objawów. Nie byliśmy w stanie nic wcześniej zrobić – takie odpowiedzi otrzymaliśmy od lekarzy.
Mateusz Rakowski, koordynator transplantacyjny z wrocławskiego szpitala zdecydował się porozmawiać z bliskimi o możliwości pobrania od Szymona narządów. Był zaskoczony ich postawą – od razu wiedzieli, o czym z nimi chce porozmawiać, spodziewali się tego. Dzień przed rozmową z Mateuszem Rakowskim najbliższa rodzina Szymka usiadła wspólnie, aby ostatecznie przedyskutować sprawę, ale nie mieli wątpliwości, czego chciałby on sam.
– Odkąd pamiętam rozmawialiśmy w domu o tym, co ma się stać z naszymi organami w przypadku śmierci. Oczywiście, to nie było tak, że siadaliśmy przy stole i rozpoczynaliśmy rozmowy w stylu „to teraz porozmawiamy o transplantacji narządów”. Poruszaliśmy ten temat przy okazji oglądania filmów kryminalnych, komentując informacje z internetu, stojąc nad grobami bliskich w dzień Wszystkich Świętych. Zawsze pojawiał się wątek, że to szkoda tak marnować organy, które mogą komuś pomóc. Przecież zmarłym już się nie przydadzą, a pogrzebane lub skremowane i tak ulegną zniszczeniu – opowiada pani Agnieszka.
Przeczytaj także: Kolejny przeszczep płuc w Warszawie.
Szymon po śmierci uratował wiele osób
– Byłam bardzo zaskoczona, gdy dowiedziałam się, jak niska jest świadomość w Polsce dotycząca przeszczepień narządów, że ludzie nie rozmawiają o tym ze sobą, nasi bliscy często nie wiedzą, jakie jest nasze życzenie w tej kwestii, że zdarzają się sytuacje, gdy bliscy zmarłego kłócą się pytani przez lekarzy, jaka była jego decyzja – mówi pani Agnieszka.
Od Szymona pobrano sześć narządów, rogówki, skórę, kości, ścięgna. Uratował życie kilku ciężko chorych osób, a jego tkanki mogą poprawić komfort życia kolejnych ludzi. Mama Szymona zaangażowała się w działania na rzecz promocji transplantologii. Razem z Mateuszem Rakowskim odwiedzili szkołę, w której uczył się 18-latek, spotkali się z jego koleżankami i kolegami, opowiadali o przeszczepieniu narządów. Planują kolejne takie spotkania.
– Warto to robić, zwiększać świadomość ludzi – mówi pani Agnieszka. Dodaje, że wie o tym, że czasem osoby którym przeszczepiono narządy od zmarłych czują się źle ze świadomością, że ktoś umarł, a one żyją, mają poczucie winy. – Nie należy tak myśleć. – Jest nam bardzo ciężko, ale świadomość, że “część” Szymona nadal żyje w innych osobach dodaje otuchy – mówi pani Agnieszka.
Portal Transplantologia.info wspiera Aegon Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie S.A.