37 lat temu w Zabrzu
Historia przeszczepów serca w Polsce zaczęła się 37 lat temu. 5 listopada 1985 roku pierwszy udany przeszczep serca w Polsce wykonał ówczesny kierownik Wojewódzkiego Ośrodka Kardiologii w Zabrzu, Zbigniew Religa, wtedy jeszcze docent.
Biorcą był 62-letni rolnik z Krzepic, jego serce nieodwracalnie zniszczyły trzy zawały. Mężczyzna zmarł po sześciu dniach od operacji z powodu zaburzeń krzepnięcia. Drugi i trzeci pacjent także zmarli po zabiegach w zabrzańskim szpitalu, ale czwarty wyszedł stamtąd o własnych siłach.
Dzisiaj pacjenci po przeszczepach przeżywają wiele lat. 18 września 2017 roku w wieku 91 lat zmarł Tadeusz Żytkiewicz, najsłynniejszy pacjent profesora Religii, który z nowym sercem przeżył 30 lat. Wiele lat po transplantacji serca prof. Andrzej Chmura przeszczepił panu Tadeuszowi nerkę. Wykonuje się także retransplantacje serca oraz jednoczasowe przeszczepienia z innymi narządami.
Przeczytaj także: Pierwszy w Polsce dostał jednocześnie serce i wątrobę.
Osoby z przeszczepionymi sercami biorą udział w Biegu po Nowe Życie
Podczas każdej edycji Biegu po Nowe Życie gościmy także osoby po transplantacjach serca. W tym szczególnym dniu warto przypomnieć niektóre historie.
Kto poznał Adrianę Szklarz ten wie, że zaraża optymizmem. Lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu uratowali jej życie przeszczepiając serce. To cud, że przeżyła. Jest kobietą, która jako jedna z nielicznych tak długo czekała w Polsce na serce, ponad siedem długich lat. Jest drobna, ma rzadką grupę krwi, bardzo trudno było znaleźć dla niej odpowiedniego dawcę.
Gdy wreszcie znalazło się dla Adriany nowe serce, ważyła zaledwie 35 kilo, nie miała nawet siły, by jeść. Ledwo tlące się w niej życie podtrzymywał specjalny, kurczący się balon w aorcie, który wymuszał krążenie, pompy infuzyjne dozowały liczne leki bezpośrednio do krwi. – Czułam, że umieram – wspomina. Pamięta, jak jechała na salę operacyjną. To był wyjątkowy dzień, bo właśnie 5 listopada.
Ratunek dla Adriany przyszedł w ostatniej chwili
Adriana zachorowała niedługo po urodzeniu syna. Zaczęło się banalnie, od kaszlu i zmęczenia. Serce zdrowego człowieka kurczy się w ok. 60 proc., jej kurczyło się zaledwie w 10 proc. Nie miało siły pompować krwi. Przez siedem lat jej bardzo powiększone przez chorobę, słabnące serce dawało sobie jakoś radę. Kryzys nadszedł, gdy syn Adriany, Maciej, poszedł do szkoły. Okazało się, że jej stan jest już tak zły, że będzie musiała czekać na przeszczep w szpitalu. Ratunek przyszedł w ostatniej chwili.
Serca Jacka zniszczyły zawały
Jacek Zwierzchowski uprawiał zawodowo hokej na trawie. Przechodził regularnie wszystkie wymaganie badania, nigdy nie niepokojącego nie wykazały. Po tym, jak zakończył wyczynowe uprawianie sportu trochę przybyło mu kilogramów, nie był w stanie rozstać się z papierosami, ale nadal czuł się świetnie. W sierpniu 2011 roku wziął jeszcze udział w międzynarodowym turnieju hokeja na trawie w Poznaniu. Biegał po boisku, nic złego się nie działo. Do głowy by mu nawet nie przyszło, że zaledwie za kilka tygodni przyjdzie mu zacząć walczyć o życie.
30 września, bez ostrzeżenia, dostał pierwszego zawału. Lekarze go uratowali. Nim minął miesiąc, chodził już podpierając się laską, bo przeszedł udar mózgu. W listopadzie był już po trzech zawałach. Z człowieka, który nigdy nie chorował stał się osobą leżącą, dla której szczytem marzeń było pójście do ubikacji przy pomocy balkonika –Profesor Marek Jemielity, kierownik poznańskiej Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii nie krył, że jedyna szansą na uratowanie życie będzie dla mężczyzny przeszczep serca.
Przeszczep odbył się w Poznaniu
Zabieg mógł się odbyć na miejscu. Niedługo wcześniej, bo w 2010 roku, zespół profesora Jemielitego wykonał pierwszą transplantację serca w Wielkopolsce. Pan Jacek był w tak złym stanie, że lekarze nie mogli go już wypisać ze szpitala. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia trafił na listę pilną do przeszczepu serca. Miał wielkie szczęście, bo czekał na niej zaledwie sześć dni. Jadł akurat świąteczną kapustę z grzybami, gdy lekarz przyszedł mu powiedzieć, że jest dla niego serce.
Kardiomiopatia Joanny
Joanna Prorok już jako dziecko męczyła się szybciej, niż jej rówieśnicy. To był pierwszy sygnał, że z jej zdrowiem jest coś nie tak. Miała 13 lat, gdy znalazła się w szpitalu z zapaleniem płuc. Lekarze wykryli, że coś nie tak jest także z jej sercem, po dokładnych badaniach padła diagnoza: kardiomiopatia przerostowa.
– Ta choroba może spowodować nagłą śmierć – nie kryli lekarze.
Joanna musiała powstrzymać się od wysiłków fizycznych. Z czasem by zapobiec groźnym zaburzeniem mogącym doprowadzić do zatrzymania serca lekarze zdecydowali się wszczepić Joannie kardiowerter-defibrylator, urządzenie, które nieustannie czuwa nad pracą serca i w razie konieczności wysyła impuls elektryczny, który przywraca mu prawidłowy rytm.
149 dni oczekiwania
Mimo choroby Joanna wyszła za mąż, urodziła dwójkę dzieci, starała się żyć normalnie. Choroba jednak postępowała. Pod koniec 2015 roku lekarze ze Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu zdecydowali, że pora na to, by wpisać Joannę na listę pacjentów oczekujących na nowe serce. Na serce czekała krótko, 149 dni.
Dwa pierwsze telefony z informacją, że jest dla niej nowy narząd okazały się przedwczesnym alarmem. Trzeci zastał ją, gdy smażyła ryby na obiad. Do Zabrza ma aż 600 kilometrów. Przyjechała po nią karetka, by jak najszybciej dotarła do szpitala. W takiej sytuacji liczy się każda godzina. Pomknęli na sygnale do Zabrza. Następnego dnia o 7 rano znalazła się na bloku operacyjnym. To był marzec 2016 roku.
Portal Transplantologia.info wspiera Aegon Towarzystwo Ubezpieczeń na Życie S.A.